17.02.2015

Rozdział specjalny #2 – Halloween

Rozdział specjalny#2 – Halloween

„Halloween Party”
- 30 października-
 Przy akompaniamencie cykad, mając w tle słońce schylające się ku zachodowi, leżały sobie w trawie dwie młode lwice. W ich kierunku zmierzał właśnie lew. Niósł nowinę dotyczącą jutrzejszego dnia. Gdy dobiegł do nich, ukłonił się lekko i rzekł:
- Moje Drogie Panie, przynoszę Wam wieści szlacheckie odnośnie hucznej imprezy, jaka ma się odbyć już jutro tuż po zachodzie słońca – dostojnie powiedział lew.
- Alex!!! Jakiż to powód, iż oznajmiasz nam takie wieści? – Zapytała z ciekawością Arishe.
- Czyżbyś obawiał się wyprawy w pojedynkę? Hahaha – zaśmiała się Kenzi.
- Wprost przeciwnie, obawiam się o Wasze bezpieczeństwo i chciałbym Was asekurować tak na wszelki wypadek. Strzeżonego Duch Mufasy strzeże – zaperzył się Alex.
- Niech tak będzie. A coś więcej o miejscu spotkania i atrakcjach? – Dopytywała Kenzi.
- To tajemnica. Ale umawiamy się tutaj jutro o zachodzie słońca a później, to same zobaczycie…
- Więc do jutra – powiedziały obie lwice spoglądając na kumpla z nieskrywaną ciekawością.
- 31 października – Halloween – 
Zgodnie z obietnicą obie lwice czekały na lwa. Chwilę później zobaczyły, że idzie dość mozolnie jak na niego, gdyż taszczył za sobą jakieś przedmioty. Gdy był już blisko, w blasku czerwonego nieba Kenzi rozróżniła te rzeczy. Były tam utkane z traw i liści kostiumy, kilka lian i jakieś serpentyny z trudno powiedzieć z czego. Do tego Alex wykombinował różne barwniki i trzymał je w kokosach, także że powstały płynne farbki. Z całym arsenałem stanął przed nimi i poprosił aby wybrały coś dla siebie, dlatego, że jest to impreza kostiumowa. Obie przyjaciółki spojrzały na niego zaskoczone, ale ostatecznie dały się przekonać na ubranie tych rekwizytów.
I tak Arishe – wybrała kostium składający się z utkanego płaszcza z liści ciemno zielonych wiązanego pod szyją klamrą z muszelki, przy pomocy zielonych serpentyn związała sobie uszy w bardziej spiczaste a na przednie łapy założyła bransoletki uplecione z kolorowych zasuszonych kwiatków. Gdy jej kostium był gotowy, lew założył jej na głowę, maskę zasłaniającą oczy w kolorze czarnym, maska także była upleciona z liści.
Kenzi natomiast zdecydowała się na przefarbowanie futerka na czarno, związała swój ogon lianą mniej więcej na pół, żeby był krótszy i dowiązała kilka lian, aby całość ogona wyglądała na bardziej puszystą. Później w podobny sposób uwiązała uszy jak jej przyjaciółka, i przykleiła sobie na lepką maź żywiczną kilka garści srebrno-czarnej sierści jaką miał w pakunkach lew. Także ona dostała maskę, tym razem w kolorze srebrnym.
Na końcu Alex zaprezentował się w swoim stroju. Z racji, iż jego futro było burgundowe, postanowił dołożyć sobie dwa zagięte rogi zrobione z patyków i oplecione farbowanymi liśćmi, lew dokleił sobie także czarną bródkę i zrobił z gałęzi diabelski kij. Jego maska była w kolorze czerwonym.
* * *
Tak wystrojona trójka przyjaciół wyruszyła na zabawę. W zasadzie to tylko Alex wiedział gdzie ona ma się odbyć. Idąc poprzez ciemną sawannę, lwy oddalały się coraz bardziej od znanego im terytorium a zbliżając coraz bardziej do Cmentarzyska Słoni. Gdy im oczom ukazały się okazałe szkielety padłych zwierząt, trójka naszych bohaterów stanęła z wrażenia. Idąc dalej można było dostrzec wielkie „stoły” zrobione z żeber i kręgosłupów słoni, na nich rozpościerały się dania mięsne złożone z ud zebr i antylop w sosie własnym, gałek ocznych z trzciny cukrowej, licznych owoców, parujące kociołki zawierały koktajle owocowe, miód pitny, nektary życia doprawiane magią i mogące powodować pewne skutki uboczne. I wiele innych słodkości wyglądających jak żywcem wyjęte z horroru. Lwice rozglądały się wokół, było dość sporo lwów i lampartów i innych kotów, widać było również krokodyle i nawet hieny. Większość drapieżników przybyła dobrze się bawić, przebrania także były różnorodne. Muzyka grała, tańce były, jedzenia nie brakowało. I choć wszystko szło cudnie każdy czekał na atrakcję wieczoru.
Aż w końcu przed północą ukazał się im widok rzadko spotykany. Wśród gości wjechała karoca, prowadzona przez dwa potężne nosorożce upodobnione do ogrów, po jej bokach oraz z tyłu, szły w sumie 4 spore, dorosłe lwy wyglądające jak wampiry, zaś z samej karocy wysiadł czarny lew z czerwoną grzywą i czarnymi oczami. To był największy lew jakiego Kenzi w życiu widziała. A jako lwica z umiejętnościami magicznymi, wyczuwała dodatkowo bijącą od niego moc. Czyżby to nie był tylko iluzjonista? Przebrana za wilkołaka lwica rzuciła krótkie spojrzenie na swoją Elfią przyjaciółkę, a ta w lot zrozumiała jej myśli. Tak ona też poczuła tą moc. Ciekawie co będzie dalej.
Pokaz Wielkiego Sir Evena Hellsinga rozpoczął się od, iż wyjął on ze swojego czarnego cylindra gazelę, żywą. Publiczność oblizała się ze smakiem na jej widok. Na co gazela zareagowała instynktem ucieczki, ale Mistrz nie pozwolił jej na to. Patrzył na nią odmawiając zaklęcie szeptem, aż zwierzę ucichło i zamknęło powieki. Po chwili z zadka gazeli ukazała się jej druga głowa. Tłum wybałuszył oczy i zaklaskał z radości. W końcu więcej mięsa, nie? Sir Even pokazał łapą znak, aby publika ucichła a później tą samą łapę przeniósł nad zwierzę. Z jego łapy zaczęły wysuwać się liany z kolcami i oplatać gazelę, na tyle ciasno, że ta nie mogła już oddychać i cóż tu mówić, mroczny lew zrobił z niej kostkę Rubika. Po pokazie ukłonił się lekko i zaprosił ochotnika na scenę. Tyle, że lekko przestraszeni goście obawiali się czy wyjdą żywo z tej sztuczki. Z tego względu na scenę została wypchnięta pierwsza lepsza osoba z tłumu. I traf chciał, żeby była to Arishe. Lwica podeszła do lwa czując kłębiącą się w nim siłę, mimo woli przełknęła głośniej ślinę i poczuła jak jej serce przyśpiesza. Sir Even również dostrzegł zmianę w lwicy i oblizał się niezauważalnie. Spodobała mu się ta lwica. To dla niej uszykował coś milszego, usiadł i zaczął obracać swoimi łapami tak jakby trzymał niewidzialną kulę i lekko ją uciskał, nic przy tym nie mówiąc. I w ten błysnęło coś między łapami i oczom wszystkim ukazał się błyszczący kawałek metalu, który po rozgięciu okazał się być diadem. Publika zaklaskała a lwica otrzymała prezent. Następnie czarny lew nakazał zielonej lwicy położyć się na scenie, a on siłą woli uniósł ją w górę. Znów wszyscy zaklaskali. Emocje po gazeli opadły, zwierzęta rozluźniły się. Arishe wytrzymała do końca występu i podziękowała za udział w nim. Na koniec swojego spektaklu, Sir Even zapowiedział wielką atrakcję. Sam przemieni się w inne zwierzę. Kenzi i Alex patrzyli w oczekiwaniu na iluzję, lecz na scenie z lwa zrobił się jak najprawdziwszy nietoperz! Drapieżniki rozglądały się gdzie podział się Magik, bo przecież musiał się schować. Albo i nie.
Natomiast Arishe próbowała dotrzeć do swoich przyjaciół gdy poczuła ugryzienie, w szyję. Machnęła łapą, ale było już za późno. Otumaniona lwica zobaczyła, że w jej szyję wbił się nietoperz, który przybierał formę lwa. „Przecież to niemożliwe” – pomyślała zielona lwica. Pozwoliła na poczęstunek z jej szyi, usłyszała głos w głowie „Poddaj się mojej woli, zostaniesz ze mną, będziesz moją przepiękną asystentką”. Osunęła się na ziemię.
Ochrona karocy okazała się być prawdziwymi wampirami, które rzuciły się w pogoń za gośćmi. Drapieżcy z tytułu stali się ofiarami monstrów. Pościg, ucieczka, krew. Obraz nędzy i rozpaczy. Martwe ciała. Horror na żywo. Sir Even Hellsing śmiejący się na głos tonem iście piekielnym. Strach, panika tych bytujących na czele łańcucha pokarmowego. Lwy, lwice, lamparty, gepardy, krokodyle i inne zwierzęta tratujące się nawzajem. Liczne ofiary, bezsilność, smutek i żal nad własnym życiem. Czy tak miała wyglądać apokalipsa?
* * *
Buch! Mocne uderzenie w pysk. A potem kubeł zimnej wody. Arishe gwałtownie otworzyła oczy.
- Ccco??? Brr jaka zimna woda! Zwariowaliście!!! – Lwica krzycząc wstała od razu z ziemi.
- No chyba żartujesz :P Ty przesadziłaś z nektarem chyba. Taka fajna impreza, pokaz iluzji, naprawdę Ci aktorzy byli super! Taka wizja wampirów, prawdę niesamowite!! A Ty przespałaś wszystko!!! – Odpowiedziała Kenzi.
- Niedługo będzie ranek, czas się zbierać Arishe. Ja naprawdę nie wiem, nie wiedziałem, że masz taką słabą głowę.
- Kiedy… Alex? To było nieprawdziwe? Nikt nie zginął?! A ten Sir Even Hellsing on nie był nietoperzem? Nie zabił tej gazeli? – Arishe nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Coś TY! Fakt gazela była całkiem smakowita, ale to też była iluzja. Żałuj, że przespałaś końcówkę, już odjechali wszyscy. A inni też się rozchodzą. Widocznie ten magiczny nektar Ci zaszkodził i miałaś dziwne sny. Hahaha – wyjaśnił wszystko Alex.
- Może faktycznie coś w tym było. Szkoda, że przespałam wyjazd Sir Evena Hellsinga… Wracajmy już do domu… – Zielona lwica przeciągnęła się i podeszła do oświetlonego wodopoju, aby się napić, a wtedy jej oczom ukazały się dwa punkty po ugryzieniu na jej szyi. A może to nie był sen?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga