13.10.2015

[S2] - Rozdział 12 - Lwiolandia


*Kenzi*

Ostatnie słowa, które usłyszałam od Goyi brzmiały „ …. musi wrócić”. Następnie poszybowaliśmy przez mistyczny portal, gdzie otaczały nas smużki tęczowych podmuchów, a gdy wyciągnęłam łapę do nich poczułam jak delikatny puszek przenika moje futro. Marco i Alex nie walczyli już ze sobą, bo każde z nas unosiło się w powietrzu a jednocześnie swobodnie opadało w dół wśród tęczowych przebłysków, wszystko zdawało się być takie delikatne, relaksujące, myśli same się rozpływały i chciałam tylko patrzeć na tą tęczę.

Aż nagle smużki zniknęły i otoczyła nas ciemność. Po mroku pokazał się świat skąpany w słońcu i boleśnie uderzyliśmy o ziemię. Ach witaj grawitacjo! Choć w zasadzie … Dziwnie się poczułam, jakby to, że stoję na czterech łapach było nieodpowiednie? Chłopaki też dziwnie się zakołysali po wstaniu z ziemi… Chwileczkę! To nie była zwykła ziemia. Nasza trójka wylądowała na plaży! Fale biły łagodnie brzeg, a słona bryza zmierzchwiła nasze futra. Otrząsnęłam się lekko i postanowiłam zanurzyć w niej łapy, jednak z każdym krokiem moje łapy nie chciały mnie słuchać i samoistnie drgały, rozkładając się pode mną. Niecierpliwie machnęłam ogonem, ale i on trzymał się kurczowo piasku zamiast swobodnie unieść.

-Hmm dziwne  - pomyślałam – i wtedy usłyszałam wrzask a potem głuche uderzenie i oba lwy leżały jak długie niedaleko mnie. Zjeżyłam się i całą swoją siłą woli zmusiłam łapy do posłuszeństwa i pokuśtykałam w ich stronę. Nad lwami stała beżowa lwica z uniesioną tyczką, ale dlaczego stała na dwóch łapach niczym człowiek? Do tego miała na sobie zbroję, długą grzywkę przewiązaną czerwoną przepaską no i tą tyczkę.
- Wroooarr !!! Zostaw ich w spokoju, inaczej ze mną musisz się zmierzyć koleżanko! – krzyknęłam z całych sił, w ten ona się odwróciła i padła przede mną na kolana.
- Och wybacz Księżniczko ! Nie sądziłam, że te „samce” są z Tobą! W naszym świecie lwice władają a lwy muszą im okazywać należyty szacunek. W przeciwnym razie straż…
- Chwila chwila! Jaka straż i kim Ty jesteś? I skąd wiesz, że jestem Księżniczką? – zapytałam zaskoczona.
- Jej faktycznie nie przedstawiłam się, proszę o wybaczenie. Jestem Mulan – należę do straży przybocznej Księżniczek. Goya skontaktowała się ze mną, zapowiedziała Wasze przybycie.
- Nic się nie stało, oczywiście wybaczam Ci i nie musimy do tego wracać, zatem wiesz, po co przybyliśmy Mulan?
- Aby odnaleźć Twoją siostrę Livaah o Pani – wyrzekła Mulan nadal klęcząc.
- Dobra dość tego, wstań wreszcie i nie musisz mnie tak tytułować, całkiem niedawno dowiedziałam się o stadzie Nayota, Frei, Goyi i wszystkim innym. Jestem Kenzi, a te dwa „samce” to Marco i Alex – moi przyjaciele, pomagają mi w tej misji. Mulan powiedz mi dlaczego Ty stoisz na dwóch łapach? – wypaliłam z siebie.
- No tak! Wy nie wiecie! – zreflektowała się lwica – W Lwiolandii grawitacja działa nieco inaczej niż w Waszej krainie. Tutaj poruszamy się na dwóch łapach, nosimy ubrania i my, lwice wychodzimy całkiem dobrze na tym, ha ha ha, zatem pozwól ze mną Pani...
- Ekhm. Kenzi nie Pani…
- To znaczy Kenzi. Pozwól ze mną Kenzi – uśmiechnęła się beżowa lwica – a Wy zostać tutaj bo znów poleżycie - zagroziła chłopakom.
- Bez obaw nie wybieramy się nigdzie – rzucił szybko Alex
- Phi! Chyba TY nie magiczny lwie – odgryzł się Marco i nim zdążył pomyśleć nawet o użyciu mocy, poczuł tyczkę przy samym gardle.
- Coś mówiłeś, czy mi się zdawało? – spytała Mulan przy uchu lwa.
- Kkkkennnziii Ssskarbie czy mmmoooższz -  wyszeptał Marco.
- Haha Mulan puść go. Na razie możesz mu odpuścić i chodźmy tam gdzie chcesz – przyznaję, że trochę sprawiło mi satysfakcji patrzenie jak nieco zarozumiały pysk Marco w mig łagodnieje i nieco się kaja przed Mulan i oczywiście przede mną. A niech wie, że tutaj mam swoje przywileje.

Po chwili Mulan przytrzymała moje przednie łapy i pomogła mi wstać. Teraz rozumiem dlaczego ogon był tak nisko ziemi, tfu piasku. Dzięki niemu utrzymuję równowagę, bo chodzenie na tylnich łapach jest dość trudne dla kogoś Kto wcześniej nie miał po co tak ich używać. Jednak po kilkunastu metrach poczułam się na tyle pewnie, że nawet pobiegłam wraz z Mulan do majaczącego domku tam w oddali. 

W środku było wszystko, co potrzebne do mieszkania, wygodne łóżko, szafa, stół z krzesłami i kuchnia. Mulan preferowała zdrowy tryb życia, więc było tu też trochę warzyw i owoców oraz przygotowana dla nas pieczeń z antylopy. Jednak zanim moglibyśmy zasiąść do stołu, otrzymałam dostęp do szafy i ubrań. Czekała na mnie wybrana już przepięknie mieniąca się liliowa suknia z brokatowymi księżycami mieniącymi się przy każdym ruchu lekkimi przebłyskami. Chociaż pierwszy raz miałam na sobie ubranie, czułam się w nim zaskakująco dobrze. Niestety moja koleżanka nie chciała zrozumieć, dlaczego nie chcę założyć diademu, przecież jestem Księżniczką. A ja nie czułam się z nim na miejscu, to Liv jest prawdziwą Księżniczką a nie ja…


Wreszcie nim słońce zaczęło zachodzić Alex i Marco otrzymali pozwolenie wejścia do środka, dostali także ubrania i zaczęliśmy jeść. Uczta była niesamowicie pyszna. Po takim dniu wrażeń ledwo doczłapałam się na łóżko do spania, kątem oka obserwując jak Mulan oddala ode mnie chłopaków i od razu zasnęłam…

2 komentarze:

Archiwum bloga