23.01.2015

Rozdział 3 - Przyjaciel czy Wróg?

Podczas gdy Kenzi bawiła się w najlepsze coraz dalej oddalając się od domu, tuż niedaleko niej biegło spłoszone stado słoni. Celem lwiczki było dotarcie do krzaka na szczycie wąwozu, gdyż uznała, że będzie to idealna kryjówka, gdzie Dyson jej nie znajdzie. W zasadzie miała rację, nie znalazł jej. Bo zrobił to ktoś inny…
*
Wielkie stado słoni afrykańskich wcale nie tak łatwo jest skłonić do ucieczki. Znane ze swej waleczności i opiekuńczości nad młodymi, od razu stają w obronie najsłabszych. Przed czym więc teraz uciekały? W kłębach kurzu coraz bliżej nich, nadbiegały 4 lwy. Dwie lwice bliźniaczki o złocistej sierści biegły niemal w równym tempie obok siebie, po ich bokach biegli ich partnerzy, jeden lew był srebrny z lśniącą białą grzywą a drugi miedziany z matową grzywą barwy jasnego plażowego piasku. Całą grupę łączyły dwie rzeczy. Po Pierwsze każdy lew miał przewiązaną czarną opaskę wokół oczu, po drugie cała czwórka upatrzyła sobie najsłabsze słoniątko, które już utykało na jedną nogę i wyraźnie nie nadążało za resztą swojego stada. Słonica, która była prawdopodobnie matką słoniątka biła się z myślami czy ratować swoje dziecko czy uciec z jego młodszym bratem. W czasie rozważań słonicy, które trwało zaledwie kilka sekund – lwy zdążyły dogonić małego i samce podgryzały już jego nogi, a samice drapały po grzbiecie i szyi. Jednak w momencie gdy jedna z sióstr z ledwie widoczną białą plamką nad lewym okiem miała zadać ostateczny moc cios z wyskoku, mocne szarpnięcie porwało ją w górę i poczuła, że leci wysoko i daleko, a daleko upada mocno ryjąc w ziemię. Instynkt matki zwyciężył. Samica wróciła na ratunek w ostatniej chwili. Przestraszona niespodziewanym atakiem, druga lwica cofnęła się zawczasu. Ale dwa lwy miały chrapkę na młode, zaczęły okrążać samicę i atakować wykonując szybkie ruchy, aby ją zmęczyć. Skok do przodu, potem w bok i w tył. Ich taktyka była nawet w miarę udana, ale tym razem do poranione młode zaczęło bronić matki. Srebrny lew otrzymał całkiem solidny cios z głowy w bok i upadł głośno na glebę. Wtedy matka zamachnęła się ciosami na miedzianego kolorem lwa i obróciwszy dwa razy wokół swojej osi wyrzuciła nieopodal pierwszej lwicy. Po czym tupnęła nogami i zatrąbiła donośnie. Srebrny lew z partnerką pozbierali się i uciekli, dołączając do pozostałej leżącej dwójki. Gdy grupa lwów oddaliła się, Kenzi spostrzegła ulgę i szczęście w oczach matki słonicy i z uśmiechem przyglądała się, jak matka podpiera młode i razem idą powoli w tę stronę, gdzie oddali się ich stado.  Lwiczka odnotowała sobie w pamięci, żeby unikać tej grupy lwów i na wszelki wypadek poszła w przeciwną stronę niż tamte lwy. Lecz mimo tego, lwiczka nie wróciła do domu. Idąc przed siebie rozglądała się z zaciekawieniem, ileż tu na górze było atrakcji! I wodopój większy i zwierzyny więcej, i taka przestrzeń wspaniała. Uśmiechając się do samej siebie, Kenzi szła coraz dzielnej dalej przed siebie aż tu nagle jak z pod ziemi wyskoczyła jej jakaś sylwetka, w którą nieopatrznie w zamyśleniu przyrąbała.  

- Patrz jak leziesz! Wrrr coś za jedna?! – odezwało się coś przed nią.
- Ale ja nie chciałam, nie zauważyłam Cię. Sorry. 
- Wrooar! Zadałem ci pytanie. Odpowiedz, bo jak nie pogadamy inaczej! 
- Spokojnie, spokojnie. Jestem Kenzi, a Ty co taki chojrak? – zagadnęła lwiczka.
- JA JESTEM … – tu coś odwróciło się i okazało się być nieco starszym lwiątkiem o brązowych oczach i wiśniowym futrze, patrzącym jej perfidnie w oczy – Alex. Hm a Ty jesteś całkiem ładna Kenzi. 
- Ahmmm – lwiczka spojrzała na swoje łapki z nagłym zaciekawieniem – Ahmm co tu robisz sam?
- Nie jestem tu sam. Czekam na moje siostry. A gdzie Twoja rodzina? Może potrzebujesz pomocy, co? – lewek mrugnął do Kenzi.
- Ja nie… ee… poszłam na spacer tylko, mieszkam blisko więc nic mi nie będzie. Twoje siostry często tak cię zostawiają?
- Czasami. Ich zdaniem jestem jeszcze za młody na polowania. A radzę sobie coraz lepiej, nie jedno zwierzę drży na mój widok. Heheh. Ale one ciągle swoje. Że jeszcze mam czas, że mogę się uczyć ryczenia, że mam ćwiczyć szybkość. Phi ! To takie nudne, zresztą i tak to wszystko umiem. To, iż jestem najmłodszy w stadzie nie znaczy, że jakiś głupszy i gorszy. Wroooar! – warknął zły Alex.
- Znam to trochę. Ojciec ciągle mi mówi, że mam czas na zabawę, ale inne sprawy muszę zostawić dorosłym. Tak mnie to denerwuje. Ej może zróbmy wyścigi, do tego dużego wodopoju? – zagadnęła lwiczka.
- Hm żebym zrobił trochę na złość moim siostrom? To genialny pomysł! Gotowa? Do startu… Start! Kto ostatni ten Trąba!

Lewki pognały do celu mety z całych sił i wyglądało na to, że będzie remis.  Podczas zabawy Kenzi nawet nie zwróciła uwagi na to, że zaczyna się ściemniać a słońce prawie zupełnie już zaszło. Ostatecznie na miejscu o dosłownie czubek nosa wygrał Alex. Zziajane lwiątka dyszały ciężko padając równocześnie na ziemię. Mimo to po chwili wstały i zaczęły się śmiać głośno. W tym momencie Alex zrobił przestraszoną minę i zaczął się cofać. Kenzi też przestała chichotać i wystraszona odwróciła się. Za nią stał wielki lew. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga