23.01.2015

Rozdział 4 - Upadek Dysona

**W innej części sawanny, chwilę po nieudanym polowaniu na słonie**
Tymczasem czwórka lwów w złych nastrojach do swojego domu. Mieszkały one niedaleko dużego baobabu, podobnego do tego na, którym mieszkał szaman Rafiki. Najbardziej poobijana para – miedziany lew o imieniu Airril z partnerką o białej plamce nad lewym okiem – Liosą, utykali i mieli sporo siniaków na ciałach. Jednak upadek z dużej wysokości gwarantuje uszkodzenia ciała. Tak naprawdę Airril choć nie przyznawał się do tego, miał złamaną tylnią łapę. Za nimi dreptała siostra bliźniaczka Liosy – Maili ze swoim chłopakiem, srebrnym dużym lwem Zafirim. Ta para była nieco bardziej rozsądna i jakby spokojniejsza. Ale nie oni tu dowodzili. Szefostwo w szajce obejmowała Liosa i Airril. To oni założyli szajkę i ich genialnym pomysłem było zapoczątkowanie ataków na słonie. I teraz mieli ten swój genialny pomysł. Choć kilka razy faktycznie im się poszczęściło i znaleźli słabsze sztuki, Liosa marzyła o prestiżu na sawannie. O legendach o nieustraszonej szajce czwórki bohaterów. Siostry, choć były kochającymi bliźniaczkami miały bardzo różne charaktery. Maili postanowiła dogonić siostrę i spróbować zmienić jej przekonania, po raz setny chyba.

- Czy naprawdę tego chcesz? Powinnaś przewidzieć, że nie zawsze znajdziemy słabsze sztuki zwierzyny. Jesteśmy silną grupą, myślę, że gdybyśmy zapolowali na dorosłą antylopę też byłoby to coś dobrego – zagadnęła Maili.
- Jesteś głupia! Wrroaarr! – jej bliźniaczka potrząsnęła gniewnie głową – Ty naprawdę nic nie rozumiesz. Całe szczęście, że ja oddziedziczyłam więcej rozumu niż Ty. WSZYSTKIE lwy potrafią polować na zebry i antylopy. A ja nie chcę być każdym, czy to naprawdę tak trudno zrozumieć?! 
- Dlaczego Ty zawsze musisz z kimś rywalizować, ja wcale nie chcę się z Tobą kłócić. 
- To nie kłócić, tylko bądź po MOJEJ stronie. Jesteś moją siostrą – odgryzła się jej Liosa.
- Troszczę się przecież o Ciebie! Nie widzisz ile narażasz polując na słonie? Jeśli tak bardzo jesteś zaślepiona sławą i prestiżem to powinnaś sama polować na nie – Maili próbowała z każdej możliwej strony dotrzeć do siostry.
- Dobrze wiesz, że sama nie dam rady. Potrzebuję silnej grupy i wiem, że liczne ćwiczenia i treningi pomogą nam zwyciężyć. A Ty nie bądź taka słaba i bez użyteczna bo w końcu nawet Zafiri Cię zostawi – prychnęła lwica. 
- On! On… on…  taki nie jest! Za to Ty nie widzisz nawet ile wycierpiał Airril, nic Cię nie obchodzi. Dla własnego partnera nie masz czasu. Ciągle ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć! A najgorsze jest to, że wciągnęłaś w to Alexa! Jak możesz mieszać mu z głowie. To nasz mały brat! Co obiecywałyśmy, gdy umierała nasza matka? Już nie pamiętasz? Miałyśmy się nim opiekować! A Ty robisz z niego kopię siebie ! – wybuchnęła gniewem złota lwica.
- Jak śmiesz wmawiać mi, że nie pamiętam ostatnich słów naszej matki! Doskonale wiem, co powiedziała. Alex musi ćwiczyć. Musi być silny, żeby przetrwać to dla Jego dobra. 
- Dla dobra Ciebie. Chcesz wpakować go w tą całą szajkę. Zniszczysz go tym. Nie pozwolę na to. Odchodzę dziś z nim, zanim go skrzywdzisz. 
- Maili. Nie obracaj się przeciwko mnie. Alex zostaje z nami. – Liosa zatrzymała się i wysunęła kły w kierunku siostry. 

Zafiri i Airril widząc co się dzieje nadbiegli pośpiesznie i stanęli pomiędzy dwoma siostrami. Fakt, że ostatnio między  nimi dochodziło do licznych sprzeczek, ale teraz sytuacja stała się bardzo nerwowa. Im też nie podobało się to, że mały Alex ma być w ich szajce. Obaj zgodni byli w twierdzeniu, iż jest za młody, z tym, że Airril obawiał się, że młodszy brat jego partnerki może później chcieć władzy. Bo w końcu był bratem przywódczyni ich grupy, nie? Był całkiem cwany i ciekawski, dużo ćwiczył i trenował polowania na gryzoniach. Z Maili nie byłoby problemów. Zawsze była taka naiwna i nieco dziecinna, chciała założyć rodzinę z Zafirim, ale ulegała presji Liosy – „że jeszcze nie pora na to, nie marnuj młodości na dzieci”. 
Z kolei Zafiri wiedział, że Maili włączył się instynkt macierzyński. Wiedział, że oczekuje czegoś więcej od niego. Ślubu, rodziny. Może Liosa naciskała na zdobycie prestiżu dla szajki, za to jej bliźniaczka odciskała presję na NIM, żeby się ustatkować. Mimo to miedziany lew był z lwicą, zastanawiając się jednocześnie, kiedy powie jej prawdę, że chce być jeszcze kawalerem. 

Biedna i skazana wyłącznie na siebie Maili poczuła się osamotniona. Srebrny i miedziany lew stanęli między nią a jej własną siostrą. Bo niby uczynili tak dla jej ochrony, jednak lwica nie mogła wyzbyć się przeczucia, że zrobili tak bo po prostu tak wypadało. Liosa schowała kły. Czas był wracać do ich brata, który miał być gdzieś niedaleko, ale z racji tego, że ich dzisiejsze polowanie toczyło się tuż przy wąwozie podróż powrotna zajęła im więcej czasu niż zwykle. Dlatego w takim przypadkach postanowili, że Alex ma czekać przy dużym wodopoju na ich powrót. A potem wszyscy razem wrócą na nocleg do ich drzewa. Tak też postąpili. Jakież było ich zdziwienie, gdy już o zachodzie słońca przy tym wodopoju oprócz Alexa spotkali nieznajome lwiątko i innego lwa. 
*
Kenzi wpatrywała się z przestrachem w lwa. No tak znalazł ją. Nawet tu nie dało się schować przed Dysonem. Ale ten wcale nie cieszył się na widok lwiczki. Przynajmniej nie było tego widać po nim. Lew wpatrywał się w wiśniowego kompana jej zabawy. A następnie zjeżył się widząc nadchodzącą coraz szybciej grupę czwórki lwów. Był sam, jeśli by go zaatakowali nie miałby szans. Jednak to nie jego życie było najważniejsze – a Kenzi. Jej ojciec i tak się z nim policzy za to. ZAWSZE wracał przed zachodem słońca z nią a teraz? Zatem pytanie czy walczyć czy uciekać z Kenzi? Może zaczekać jeszcze na ich reakcję, choć czuł wewnętrzny napór, że pora na ratunek dla lwiczki. Spojrzał raz jeszcze na młodego lwa i widząc, że on cofa się ze strachu przed nim, chwycił delikatnie za kark fioletową lwiczkę i ruszył w stronę wąwozu. 
*
Widząc to Liosa rzuciła się w gonitwę za lwem. Obcy lew śmiał pojawić się na JEJ terenie?! Niedoczekanie! Zbliżył się do biednego Alexa, gdyby go tknął jednym palcem nie darowałaby mu. Ale i tak dostanie nauczkę. Już, już prawie lwica dosięgała łapami lwa. Przecież zaraz stanie na krawędzi wąwozu. Nie ma dokąd uciec. Już za chwilę będzie prosił o ratunek. Ale ku jej zdziwieniu lew zdawał się zdawać doskonale sprawę z tego, że tu jest koniec sawanny i wręcz przyśpieszył skacząc wprost w środek wąwozu! Lwica zdążyła zaledwie wyrzucić przednie łapy przed siebie i w ostatniej chwili wbiła swe pazury w zad lwa. Ten ryknął z bólu i upuścił przy tym samym małą lwiczkę. Złota lwica Liosa uśmiechnęła się i zaczęła go wciągać z powrotem na górę, dociskając swoje pazury głębiej i głębiej. Dyson chciał pozbyć się natrętnej lwicy gorączkowo zastanawiając się gdzie spadła Kenzi, gdy w swoim ciele poczuł kolejne ukłucia pazurów a gdy kątem oka obejrzał się – zanim na górze wąwozu stały już tamte dwa lwy, które widział. Obaj pomagali lwicy wciągnąć go na górę. Z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego. I co teraz będzie? Jak mógł tak zawieść Masikio i Jesiri. Zostawił samą Kenzi tak daleko od domu, w ciemnej nocy. Czuł wzbierający w nim gniew i pod wpływem adrenaliny jakimś cudem wyrwał się ze szponów szajki i raz jeszcze odepchnął się od ziemi i skoczył wprost w kanion. Ostatnie co zapamiętał to było bolesne uderzenie o dno kanionu i wtedy stracił przytomność. Natomiast szajka patrzyła niemo w dół, w mrok, czując pomiędzy swoimi pazurami zakrwawioną sierść… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga