Dzięki cudownemu darowi Arishe, kontrola Kenzi była cudownie łatwa, lwiczka szybko uczyła się nowych umiejętności. Potrafiła panować nad swoją kulą światła, samodzielnie ja tworzyć, zmniejszać i zwiększać oraz wysyłać, kiedy sama zechce i gdzie zechce. Jak się okazało podczas pełni księżyca moc lwiczki była największa. Tradycyjnie pełnia odgrywa znaczącą rolę. Ponadto warto mi wspomnieć, iż wspólne lekcje Arishe i Kenzi wpływały na ich lepszą współpracę, skupienie wobec nakazów Mistrzyni Kim oraz jej zakazów. Nie mogły one bowiem samodzielnie tworzyć naparów i eliksirów, za to powinny ćwiczyć walkę wręcz i sztukę polowania, gdyż wkrótce miały mieć prawdziwą lekcję w terenie. Oprócz tego, cała trójka ćwiczyła astralne wędrówki ducha, z dala od ciała. Jako, że Kim była najbardziej doświadczona, potrafiła zrobić nie tylko to szybko i łatwo, ale Jej duch potrafił dotykać i unosić przedmioty, w przeciwieństwie do duchów lwiczek, które bezskutecznie chciały podnieść swoje kamyki – kończyło się tak, że za każdym razem przenikały przez nie swoimi łapami.
***
Walka wręcz była dość prosta i wbrew pozorom zadała mniej ran niż się wydawało. Bo w porównaniu z magią, kły i pazury nie były tak bolesne. Walka magiczna polegała najczęściej na ataku Arishe kulami świetlnymi a tamtej na obronie tarczą odbicia. Gdy przychodziło do zamiany ról, obie konkurentki miały właśnie z tym większy problem. Zielono- żółta lwiczka uczyła się dopiero ataku w postaci serpentyn lian wyrzucanych z jej łap w kierunku fioletowej lwiczki, zaś broniąca się Kenzi starała się zamknąć w kuli przypominającej białą pełnię księżycową. Zaś co do sterowania kwadrami księżyca albo była jeszcze za mała, albo dane jej było przywołać tylko samą pełnię, świetlistej kuli. Aczkolwiek i tak jej atak i obrona naprawdę robiły wrażenie, gdyż używała swojej mocy i z każdym kolejnym ruchem, stawała się coraz silniejsza. Mimo kilku ran bitewnych odniesionych w trakcie ćwiczeń. Jednakowoż nad tym wszystkim wisiało pewne ostrzeżenie - Kodeks magii. Miał on zapobiec nadmiernemu używaniu swoich umiejętności, aby choćby nie spowodować pożaru na sawannie, czy nie „spalić” zdobyczy. Polowanie miało być tradycyjne, tak też aby nie przestraszyć czy zrazić do siebie, napotkanej zwierzyny.
Zaś sam kodeks brzmiał tak:
„Pamiętaj ostrożności nigdy za wiele,
postaw w swym życiu pewne cele,
nie rań swoich przyjaciół czasami,
gdyż są oni Tobie przecież oddani.
Rozważnie używaj swojej mocy,
O każdej porze dnia i w nocy.
Pamiętaj lwie magiczny –
Nigdy nie bądź zły i egoistyczny.
Nie nienawidź, nie atakuj w amoku,
To nie zginiesz, spadając z uskoku.
Im Twa moc będzie potężniejsza,
tym może być też szlachetniejsza.
Wszystko zależy od Twojej Drogi Przeznaczenia,
Czy nadejdzie upadek czy pełnia spełnienia.”
***
W czasie gdy Kenzi wraz z Arishe ćwiczyły dopiero swoje umiejętności waleczne i obronne, Szajka lwów z siostrami bliźniaczkami na czele: Liosą i Maili oraz ich partnerami: Airril i Zafirim, biegła w grupie mając na oku potężnego bawoła. Na końcu był brat sióstr Alex.
Liosa wymyśliła ciekawą strategię, polegającą na okrążeniu zdobyczy, po czym każdy skakał jej na grzbiet zadając rany pazurami po wczepieniu się oraz silne, głębokie rany powstałe przez wyrwanie kawałów mięsa zębami. Po kilku takich rundkach, atakowane zwierzę było naprawdę osłabione – wtedy przychodziła pora najmłodszego lwa – skakał on do gardła ofiary i załatwiał sprawę do końca. Alex nie posiadał się z radości, że Liosa wpadła na taki genialny plan, dzięki siostrze nie dość, że był gwiazdą w grupie to jeszcze taka strategia zaczęła przynosić świetne rezultaty i zaczynali być traktowani na poważnie przez inne lwy. Ich Szajka zaczynała być popularna i nawet niektórzy chcieli do niej dołączać. Złota lwica z plamką nad lewym okiem, obiecała mu, że jak tylko będzie miał trochę większe doświadczenie i skończy 2 lata, stanie się pełnoprawnym przywódcą ich paczki i będzie miał władzę przyjmowania nowych rekrutów. Burgundowy lew promieniał z dumy, ale Jego druga siostra nie podzielała tego entuzjazmu. Postanowiła kolejny raz podjąć rozmowę z nim na ten temat.
***
- Alex ! Aaaleexx!! – Wołała Maili brata – Gdzie jesteś?
- Ooo Maili… Widziałaś takiego bawoła dziś rozłożyłem na łopatki? Genialnie skoczyłem w idealnym momencie! – Ekscytował się młody lew.
- No właśnie, nie uważasz, że jesteś trochę za mały na takie śmiałe polowania? To był dorosły samiec, mógł Cię porządnie poturbować braciszku – Odezwała się z troską w głosie lwica.
- Zazdrościsz mi?! – Alex podniósł głos – TY nigdy nie upolowałaś takiej sztuki! Myślałaś, że Twój mały braciszek, nie może być lepszy od CIEBIE ?! To się grubo mylisz! – Po czym młody lew odbiegł w dal.
- Ech… nie to miałam na myśli braciszku – Powiedziała sama do siebie Maili – Ja tylko nie chcę Cię stracić przez jakiś głupi i niepotrzebny wypadek…
- Maili. Znów gadasz do siebie. Co się z Tobą ostatnio dzieje? – Podszedł do lwicy, jej partner srebrny lew z lśniącą, białą grzywą.
- Zafiri. Tak mi smutno, czuję się taka samotna – Złota lwica wtuliła się w grzywę lwa.
- Nie rozumiem, dlaczego. W końcu po tak długim czasie starań, osiągamy swój cel. Stajemy się sławni, popularni, inne lwy chcą się przyłączać do nas – Zafiri nie rozumiał Maili, przejechał jej łapą po plecach w celu otuchy, ale nie bardzo mu to wyszło.
- Mówisz zupełnie jak Airril. Co się stało z NAMI? – Po tych słowach Maili spojrzała lwu prosto w oczy i dostrzegła w nich … pustkę. Czy to możliwe, że on już jej nie kocha?
- Maili, ja.. ja..jaa… – lew opuścił łeb i wpatrzony we własne łapy dokończył – nie mogę być z Tobą. Wiem, że chcesz czegoś więcej, rodziny, swojej rodziny a ja nie mogę Ci tego dać. Nie jestem gotowy na takie życie.
- Więc to naprawdę koniec? Myślałam, że na Ciebie jednego mogę liczyć. Szkoda, że tak bardzo się pomyliłam… – Maili spojrzała na lwa po tych słowach, z jej oczu płynęły strużki łez. Alex jej nie potrzebuje, Liosa i Airril są szczęśliwi, jej matka nie żyje a ojciec zaginął. Myślała, że może liczyć na Zafiri’ego.
- Maili, ja wiem, że zawiodłem Ciebie, ale jesteś wspaniałą lwicą i na pewno znajdziesz ko… – mówił srebrny lew, ale do lwicy już nie docierały Jego słowa.
Zaczęła się cofać powoli, potem szybciej, wten obróciła się o 180 stopni i uciekła. Nie chciała już mieć z nimi nic wspólnego. Straciła swoją rodzinę, której tak pragnęła. Straciła szczęście, na które tak liczyła. Wszystko jakby zostało na zawsze i bezpowrotnie przekreślone czarnym flamastrem. Czuła jakby jej serce pękło na pół a dusza rozpadała się na kawałki. Biegła przed siebie najszybciej jak potrafiła. Nie czuła zmęczenia. Nie chciała już żyć. Nie miała, po co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz