- Stado Korongo –
Masikio zajął się jak trzeba gromadzeniem zapasów na porę suchą, także w zasadzie odnośnie tej kwestii, stado nie miało czym się przejmować.
Jednak z Jasiri zaczynało dziać się coś niedobrego. Trucizna wsmarowana przez Kim, zaczynała działać pomalutku. Pierwszymi objawami były lekkie bóle głowy i trudności z równowagą. Malutka lwiczka piła nadal mleko zarażonej matki, bo nikt by nie przewidział, że to może jej zaszkodzić. Bo teoretycznie trucizna przeznaczona była dla lwicy. Nawet magiczne umiejętności Jasiri nie były wstanie uleczyć lwicę. To była tak jakby trucizna nowej generacji. Demoniczna Kim wiedziała co dobre. Oczywiście dla niej, nie dla lwicy. Zaś owa trucizna w mleku była bardzo rozcieńczona i jedyny skutek dla młodej córeczki był taki, że chłonęła smutek i żal, jaki czuła jej mama myśląc o jej starszej siostrze, Kenzi.
Przywódca stada – lew Masikio z niepokojem obserwował swoją żonę. Martwił się o jej stan zdrowia, tak bardzo oboje przeżyli stratę Kenzi, nie wybaczył by sobie nigdy, straty ukochanej. I co byłoby z ich maleńką córeczką – Livaah? On sam nie pogodził się z myślą, że ma tylko jedną córeczkę na tym świecie, wbrew logice i temu co powiedział mu Dyson, były członek jego stada, wierzył, że zobaczy jeszcze fioletowy kłębuszek. Jego fioletowy kłębuszek.
W zwyczaju stado miało wspólne posiłki, odbywały się one dwa razy dziennie, oprócz oczywiście lwiątek. Obecnie oprócz fioletowej lwiczki z białymi gwiazdami na ciele – Livaah, w stadzie urodził się lewek Yan, jego rodzicami była lwica polująca, Fionna a ojcem lew Vincent. Jednak Yan nie oddziedziczył mocy magicznych po swoim tacie. Tradycja nakazywała także równości w stadzie, a kolejnymi przywódcami mieli być potomkowie obecnej pary rządzących, a zwycięzca Turnieju Tolonis, wymyślonego dawno, dawno temu przez czcigodnego Lachlana. Ale w „regulaminie” turnieju zapisane było, że przystąpić może każdy dowolny młodociany członek stada, który ukończył minimum rok, a nie ma więcej niż 2 lata. Taka zasada ma na celu możliwie najdłuższe sprawowanie władzy przez jedną osobę ( lub później parę ).
Masikio miał nadzieję, że Kenzi weźmie udział w tym turnieju. Modlił się oto przed każdym snem, że córka wróci do domu, nie chodziło mu, żeby nawet i wygrała turniej, ale o sam widok córci. Lew wiedział także, co było następstwem wygrania turnieju. Kimkolwiek nie byłby zwycięzca mógł on np. wypędzić przegranych w turnieju. Lew wiedział, że Jego dzieci nigdy by tak nie postąpiły. Nie po to uczyli je z żoną Jasiri, szacunku, kultury osobistej i rozróżniania dobra od zła, od małego. Livaah miała zaledwie parę tygodni, a była łagodna i dobra, jej siostra od małego lubiła broić co prawda to prawda, ale ojciec lwiczek, wiedział, że nie mogłaby stać się zła. Rodzice czują takie rzeczy. Czy Masikio mógł się tak pomylić, co do Kenzi? A no tak, jeszcze jedna ważna rzecz dotycząca turnieju, śp. Lachlan urządził owy turniej ( patrz notka nr 1), po to aby mieć następców „tronu”. Jednakże warto napisać, iż sam turniej odbywać się musi po tym, gdy obecni przywódcy nie są w stanie sprawować dłużej władzy, ogłosić rozpoczęcie turnieju a tym samym oddanie swej władzy, obecny przywódca, w tym przypadku Masikio. A jak wyżej już przeczytaliście, póki co żadne z lwiątek w stadzie nie może podjąć się udziału w turnieju, zatem hierarchia stada póki co nie ulegnie zmianie. Chyba, że…
- SAWANNA -
- Ruszcie się panieńki. Obiad sam się nie upoluje! – zawołała nieco ironicznie Kim.
- Tak jest Mistrzyni Kim! – natychmiast odpowiedziały lwiczki, przyśpieszając kroku.
- Zaczęła się pora sucha, ale dzięki moim szamańskim zdolnościom, znalazłam kilka sztuk dorodnych antylop. Myślę, że we dwie dacie radę upolować jedną. Pamiętajcie, nie wolno Wam używać żadnych mocy! Jeśli któraś się oto pokusi, ręczę, że DZIŚ nie dostanie NIC do zjedzenia!!! Wrrrorr – zaryczała lekko Kim.
Lwiczki posłusznie pozostawiły ich nauczycielkę przy akacji i zaczęły się skradać do stada. Tak jak wcześniej ćwiczyły taktykę polowania. Iść cicho, prawie czołgając się brzuchem po ziemi, mimo, że były raczej mało osłonięte, lekko wyschnięta trawą, gdyż trudno ukryć zielono-żółtą sierść Arishe i fioletową Kenzi. Ustaliły, że ofiarą będzie wyraźnie utykająca na tylnią nogę sztuka parzystokopytnych. Kilkumiesięczne lwiczki okrążały, nic niespodziewającą się ofiarę. Gdy były już tak blisko, że musiały chodzić obróconych przednich łapach, tak by z podłożem stykała się zewnętrzna sierść, wyciszając szmer kroków, antylopa uniosła trochę uszy. W kilka sekund Arishe wybiegła do ofiary a ta widząc Ją, spłoszyła się wprost na Kenzi. Taki był właśnie plan! Kenzi przejechała swoimi pazurami po szyi antylopy, po czym widząc kilka strużek krwi, skoczyła do przednich nóg ofiary i ugryzła lewą nogę, usłyszała trzask łamanej kości. Antylopa zachwiała się i przewróciła. Wówczas Arishe skoczyła na jej grzbiet i ugryzła w szyję niczym wampir. Chwilę potem było już po wszystkim. Pierwsze i jakie porządne polowanie! Dzięki Mistrzyni Kim, dowiedziały się jaka ważna jest współpraca w stadzie! Tak właśnie w stadzie, bo one dwie i Kim, tworzyły swoje własne stado. Bez tajemnic, bo spoczywały one dobrze skryte przez Arishe.
- Gratuluję! To było naprawdę coś. Musicie pamiętać zasadę: „Wszyscy razem”. A zawsze odniesiecie sukces! W jedności nasza siła. A jeszcze zanim, zasiądziemy do obiadu, chcę Wam moje Drogie, pokazać sztukę, która pomoże Wam pewnie i nie raz, pozbyć się natrętów przy posiłku – powiedziała lamparcica, po czym chwyciła w zęby upolowaną zdobycz przez lwiczki, zatargała pod drzewo z pod, którego obserwowała polowanie i zaczęła drapywać się na nie, aż na rozłożyste korony akacji. Po chwili, puściła mięso i zaprosiła gestem obie uczennice do siebie.
- Hmm to może Ty pierwsza Arishe? – Kenzi stanęła pod drzewem, prawda była taka, że nie umiała się wspinać, do tego nie chciała się wygłupić przed Mistrzynią.
- Oj Kenzi, daj spokój. To naprawdę łatwe! – zielono – żółta lwiczka, zdążyła się już mocno zaprzyjaźnić z fioletową i rozumiały się w lot prawie jakby były siostrami – Spójrz na mnie. Najpierw podchodzisz do pnia i rozstawiasz swoje przednie łapy, o tak – zaczęła instruować Arishe – potem podskakujesz i w tym samym czasie wysuwasz pazury, żeby wbić się w pień. No a potem to już wdrapujesz się, zmieniając łapy, raz prawa do góry, potem lewa – mówiła lwiczka pokazując jak to zrobić. Po chwili była już na koronie drzewa i spoglądała w dół – Dasz radę! Wierzę w Ciebie!
- Może faktycznie to nie takie trudne – rzekła na głos Kenzi i postanowiła spróbować – Auuć!! – Upadek. I jeszcze jeden. I znów. – Nie nadaję się do tego – posmutniała lwiczka.
W tym czasie Kim zajadała się mięsem nie ingerując w niskie umiejętności wspinaczkowe Kenzi. Za to Arishe zsunęła się w dół i postanowiła wspólnie z przyjaciółką drapać się na drzewo. Okazała się być bardzo cierpliwa i empatyczna. Ta lekcja nauki poszła naprawdę trudno, lecz z wielkim wysiłkiem Kenzi drapała się w końcu na drzewo wraz z przyjaciółką. Ich nauczycielka, najadła się wystarczająco i miłosiernie nie skomentowała tak długiej drogi z ziemi na drzewo fioletowej uczennicy. Leżała odpoczywając i patrolując okolicę. Za to lwiczki pałaszowały z wielkim smakiem posiłek, rzecz można „jeszcze ciepły”. Każdy dzień przynosi nowe lekcje, bo najtrudniejsza jest szkoła życia. Następne wyzwania, jakie czekają już w kolejce przed Arishe i Kenzi, wkrótce miały się ujawnić.
***
*** Obecna hierarchia Stada Korongo ***
PATRZ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz