17.02.2015

Rozdział 17 - Zapowiedź egzaminu

- Gdzieś nieopodal Lwiej Ziemi-

W czasie, gdy Maili wykurowała się pod czujnym okiem Joe’go, jej siostra Liosa wraz z bratem Alexem zdobyli swoją upragnioną sławę i popularność. Partner lwicy – Airril czuł się nieco zepchnięty na drugi plan, ale nadal wiedział, że jest ważny w Szajce. Gorzej natomiast było z Zafirim. Odkąd Maili odeszła, nie powiedziałabym, że tęsknił za nią, ale czuł rosnącą w nim zazdrość w stosunku do Alexa. Wiedział, że dopóty był z Maili odgrywał znaczącą rolę, a teraz Alex ma już ponad rok i wkrótce z pewnością o jednego samca w Szajce będzie za dużo. Liosa była zła, że Maili uciekła. Ale z czasem jej przeszło, ponieważ doszła do wniosku, że takiej słabej lwicy nie potrzeba w Szajce. Alex był podobnego zdania, aczkolwiek czuł smutek z związku z odejściem jego siostry. Liosa zawsze była bardziej podobna do ich matki, łagodna, sentymentalna, troskliwa. A on w ich ostatnich rozmowach ciągle krzyczał i się złościł. A jeśli już jej nigdy nie zobaczy? Młody lew czuł się rozdarty pomiędzy popularność a tęsknotę za lwicą. 

- Jaskinia Kim-

Tymczasem szkolenie lwic Arishe i Kenzi szło na tyle dobrze, że wkrótce miało się zakończyć. Oczywiście jak to w życiu bywa każde szkolenie, należy zakończyć specjalnym egzaminem. Właśnie teraz lamparcica zaprosiła młode uczennice do siebie, aby im o tym powiedzieć. 

- Na początek należy Wam się obydwóm pochwała z mojej strony. Radzicie sobie naprawdę dobrze, zarówno z magią jak i z życiem bez magii. Czuję się za Was odpowiedzialna od początku szkolenia oraz w naturalnej opiece nad Wami – wstępnie powiedziała, Kim.
- Dziękujemy Ci bardzo! Mistrzyni, Kim! – Chórkiem podziękowały lwiczki.
- Jednak jak pewnie przewidujecie, potrzebny jest test na zakończenia tego szkolenia. Za kilka dni odbędzie się Święto Duchów, czyli tzw. „Halloween”. Tego dnia przystąpicie do trzech prób. 
- Woooww!! A na czym będą one polegały? – Zapytała Kenzi.
- Zaraz się dowiecie. Każda próba zawiera klucz do następnej. Czekają na Was dwie próby magiczne i jedna nie magiczna. Podpowiem tylko, że każdą z osobna musicie zrobić o pewnej porze dnia bądź nocy. Jeśli przejdziecie wszystkie próby, otrzymacie stosowną nagrodę, która od teraz będzie niespodzianką. 
- Niesamowite, praktyczny sprawdzian… i każda osobno będzie miała inne zadania? – Odezwała się zielona lwica.
- Tak Arishe – przyznała, Kim – z racji tego, że macie inne dary chcę sprawdzić, czy macie nad nimi wystarczającą kontrolę. 
- A skąd będziemy wiedziały, kiedy zaczynamy? Mamy przyjść do Twojej jaskini Mistrzyni? – Rzuciła pytaniami fioletowa lwica.
- No tak! Zapomniałam Wam powiedzieć o tym. Dobre pytania Kenzi – pochwaliła lwicę lamparcica i odpowiedziała jej, – kiedy się obudzicie, będą na Was czekały instrukcje zapisane na specjalnych pergaminach oznaczonych Waszymi imionami. Tam wszystkiego się dowiecie. Generalnie uważam, że dziś udamy się jeszcze na poszukiwania kilku cennych ziół, które w pełni pory suchej się pojawiają oraz warto zadbać o pożywienie. Będziemy wspólnie teraz polować. Także, jutro nastąpi koniec mojej nauki. Bo chciałabym, żebyście mi trochę odpoczęły jeszcze przed egzaminem. 
- Dziękujemy bardzo! Zaraz uszykujemy koszyczki z trawy i będziemy gotowe do wymarszu – zaśmiały się młode lwice i zabrały do pracy.

- Na Ziemi niczyjej –

Główny podział ziem na tą Lwią i Złą, na wąwóz gdzie mieszkało stado Korongo, na pustynne szlaki, skąd przemieszczali się Joe i Maili, pewnie znacie. Ale są jeszcze takie miejsca, o których można rzec, że Bogowie zapomnieli. Nie było tam ani dorodnych zwierząt, ani wodospadów, nie było trawy ani nawet termitier. Ziemia była granatowej barwy, bo większa jej część została skażona przez odrażającą plazmę. Zwierzęta, które tam wylądowały były skazane wyłącznie na siebie. Nawet, wyrzutki myślą, marzą o lepszym losie. Natomiast tamci – już nie. Tkwią tylko po to, aby wracać do swoich wspomnień, żalić się nad swoim losem. Nawet i płakać. Nikomu nie mogą i nawet już nie potrafią zaufać, nie tworzą stad ani nie szukają sprzymierzeńców. Na tej skażonej ziemi, jedynym pokarmem, który jest jakoby jadalny, który wyrasta na okrytych pleśnią pajęczynach jest jakiś gatunek grzyba. W smaku przypomina szpinak. Nie każdy lubi taki smak, ale jak się jest bardzo głodnym, to w zasadzie wszystko jedno. 
Właśnie na taką ziemię trafiły dwa lwy, które zapewne wkrótce miały się spotkać. Obecnie jednak skupimy się na tym bardziej znanym Wam lwie. Także idąc po tej ziemi i myśląc o nienawiści do samego siebie, Dyson nie potrafił spojrzeć sobie w oczy. Zawiódł wszystkich. Swojego brata, Samira. Jesiri i Masikio. I Kenzi. Minęło tyle czasu, że na pewno już zapomniała o nim. Nie nadawał się na niańkę ani na przyjaciela a już na pewno nie na czujkę stada. W ogóle, dlaczego hieny go nie zaatakowały? Dlaczego? Po co jeszcze żyje? Idąc i przeklinając swój los, lew zauważył białą smugę światła przed nim, tuż nad granatową ziemią. Nie zastanawiając się zbyt wiele podążył ku temu zjawisku. Gdy przybliżył się wystarczająco, by rozpoznać to światło, rozpoznał pysk i oczy i jasną barwę fioletu. Oczy te spoglądały na niego i jakby łagodnie się uśmiechały. Minęło kilka chwil, a postać powitała go głosem:

- Witaj Dysonie. 
- Jesiri? Jak to możliwe? – Zdumiony lew nie wiedział, co powiedzieć, czy on teraz rozmawiał z duchem?!
- Tak to ja. Zostałam otruta. Teraz już wiem, kto za tym stoi. Nie poszłam do nieba, bo musiałam odszukać Ciebie. Z moją pomocą pomożemy, Kenzi.
- Kkkenzi?! Ona żyje? Ja szukałem jej tak długo i nic.. – Zszokowany lew potrząsnął głową..
- Zawsze wiedziałam, że jesteś dobrym lwem. Moja moc regeneracji pomaga mi zdobywać siłę, jako duch, ale nie jestem jeszcze na tyle „sprawna”, aby ukazać się mojej córce. Wiem, że żyje, bo teraz to czuję. Mój instynkt nasilił się. Ale potrzebuję Twojej pomocy abyś powstrzymał tą, która chce wykorzystać Kenzi. Wiesz, o kim mówię, prawda?
- Kim – z błyskiem złości w oczach od razu powiedział lew.
- Wiem, że ona szykuje coś większego. Moja śmierć miała mieć większe znaczenie. Dysonie. Wspólnie mamy szansę uratować zarówno naszą fioletową kruszynę jak i stado Korongo. Pomożesz mi? 
- Tak jest Jesiri. Zawsze byłem lojalny wobec stada – odpowiedział jej lew.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga