- Arishe-
Obudziłam się wczesnym rankiem i rozejrzałam wokół. Kenzi jeszcze spała. Dzieliłyśmy wspólną przestrzeń niedaleko posłania naszej Mistrzyni Kim. Obok moich łap leżał już pergamin z lśniącym na zielono napisem:
Zadanie 1: „Aby dowiedzieć się czego potrzebujesz, użyj swojej mocy”
No to jest łatwe, z pewnością trzeba użyć hipnozy, bo nie mam po co chomikować kogoś wspomnień. Pytanie na kim? Zabrałam swój pergamin ze sobą i wyszłam przed grotę. Słońce leniwie przesuwało się ku górze. A mi zaburczało w brzuchu. Pewnie któraś próba miała też dotyczyć polowania, ale mimo wszystko postanowiłam zapolować już teraz. Pora sucha w pełni, toteż łatwiej znaleźć było padłe sztuki niż te bardziej żywe. Gdy znalazłam młodą gazelę nie chciałam narzekać, przystąpiłam do skradania się i w dobrym momencie wyskoczyłam zza suchej trawy. Z apetytem wtopiłam zęby w ciepłą tętnicę zaczekałam aż zwierzę przestanie kopać i pożywiłam się. Smakowicie. Ale co z tym zadaniem? Idąc przed siebie oblizywałam się jeszcze, gdy dostrzegłam trop! Zaskakująco małym łapek. Większość z nich znikała w małym tunelach. Gdy powąchałam jeden z nich, moim oczom ukazała się surykatka, która po spotkaniu ze mną od razu dała nura z powrotem. Skupiłam się na przywołaniu jej. Powtarzałam w myślach, że ma wrócić i przekazać mi informacje i udało się! Byłam szczęśliwa, taka szczęśliwa! Gdy małe zwierzątko ukazało mi się po raz drugi, nie bało się, ale nie mrugało tylko z szeroko otwartymi oczyma podeszło do mnie i niczym zaczarowane wpatrywało we mnie. W myślach wydałam komendę, z zapytaniem gdzie mam wyruszyć dalej i dowiedziałam się, iż:
Zadanie 2: „Klucz do zwycięstwa znajduje się tam gdzie na pozór nic nie ma”
Znakomicie. Po wypowiedzeniu tych słów, mały ssak zniknął z mojego pola widzenia. A ja przysiadłam i obejrzałam się za siebie. Czułam, że nadrabiam czas, ale skoro każde zadanie miało być wykonane w pewnych odstępach czasu to chyba za szybko mi idzie… Podrapałam się za lewym uchem i zastanawiałam się co dalej? Tam gdzie na pozór nic nie ma? Może coś było ukryte? Tam gdzie wzrok nie sięga, gdzie jest jakaś strefa… Uczyłyśmy się magii, szamaństwa trochę, orbitalnego wychodzenia z ciała, robienia eliksirów… NO TAK! A do tego potrzebne są składniki, często w postaci ziół! A w porze suchej jest coś takiego, jak to się nazywało… noo dalej !!! Gryczanek trójlistny! I ma to ważne fioletowo-zielone kwiatki pod listkami i rośnie w cieniu, między skałami, wysoko… Muszę się pośpieszyć, poszukać skał! A trochę ich tu jest. Hmm…
-Kenzi-
W tym czasie, fioletowa lwica wstała i przeciągnęła się. Była już sama w grocie, a słońce zbliżało się do południa. Jej pergamin błyszczał w słonecznych promykach. Lwica spojrzała na tekst i przeczytała:
Zadanie 1: „Czasem przyda Ci się sprzymierzeniec. Znajdź go a dowiesz się co czynić dalej”
Jaki sprzymierzeniec? WTF? Co to ma być? Egzamin miał być samodzielny. Ale może to ta nie magiczna umiejętność negocjacji? Tyle, że kto miał nim być? Lew czy nie lew? Cóż myślę, że pójdę sobie na spacer a wszystko jakoś się ułoży. W sumie zacznę od tego małego, zatłoczonego wodopoju nieopodal. Zaschło mi w gardle. Hm mały tłumek jest, zawarczę lekko, żeby mi zeszli z drogi.
-Wrrrorrr!!!
- Wrrooarr!!! – odpowiedziało mi ryczenie zza pleców, brzmiało jak wyzwanie.
-Wrroooaaawwrrrrr!!! – zaryczałam głośniej, poczułam uderzenie w bok, zaufałam zmysłom i odskoczyłam zadawając również cios.
- Wypad stąd! Tu jest miejsce dla jednego lwa! – odpowiedział mi męski głos.
- A wyobraź sobie, że nie. Każdy ma prawo do tej wody, chociaż jest jej mało.
- Tu piją tylko Ci, którzy są sławni ! A Ty na pewno nie jesteś! – zaśmiał się szyderczo lew. Mimo ironii, wyglądał trochę znajomo.
- Sławny?! No wybacz, ale Mattem Damonem to Ty nie jesteś – odpowiedziałam mu z sarkazmem.
- Może i nie – burknął zły i dodał – za to rozchwytywanym lwem dominującym w Elitarnej Szajce Lwów! – uśmiechnął się z satysfakcją.
- Od dawna? – zapytałam zaskoczona, to wiśniowe futro… czy to nie aby…?
- Aleś zaskoczona. Ha ha ha! Od roku, ale mniejsza już z tym. Zjeżdżaj stąd pókim dobry!
- Napiję się tej wody. Bo mogę. – nie odpuszczałam.
- A więc chcesz walczyć? Nie mów, że nie ostrzegałem, możesz się jeszcze wycofać.
- W życiu! – powiedziałam i wyskoczyłam w sekundę na niego z pazurami.
Nie spodziewany atak przyniósł mi drobną przewagę. Atakowałam zadając mu rany, unikając jego ciosów i miałam z tego niezły ubaw. Nie odpuszczał. Nie był łagodniejszy, bo byłam lwicą. I dobrze! Ale w momencie, gdy no nomen omen był silniejszy i przywalił mnie do ziemi, przysunęłam do siebie łapy i wypuściłam mu w brzuch niedużą kulę świetlną! Żebyście widzieli jak odskoczył! Skulił się trochę i przestraszony zadrżał.
- To co mogę się napić Panie Gwiazdo? – z ironią zaśmiałam się.
- Nie jesteś normalną lwicą! – odpowiedział mi na to.
- Owszem. Jestem lwicą z pewnymi zdolnościami. No chyba się mnie nie boisz co? Alex no powiedz coś! – pewna siebie podeszłam do niego ale nie odsunął się tylko przyglądał mi badawczo.
- Ja już Ciebie gdzieś widziałem chyba. Ale wyglądałaś trochę inaczej…
- Możliwe, w dzieciństwie zwykle wygląda się inaczej – podpowiedziałam mu.
- Dzieciństwie… Kenzi? – zaryzykował Alex.
- Tak. Bijemy się dalej? Czy teraz mogę się już napić tej wody?
- Rany! Sorrry… no nie chciałem takiego głupa strugać… Jasne, że tak! Tyle czasu Cię nie widziałem… Co tu robisz?
- Wykonuję mały test. Czy będziesz moim sprzymierzeńcem? Potrzebuję go do drugiego zadania…
- W sumie chętnie. Ale jakie ono jest? – zgodził się lew i zapytał.
- Właśnie nie do końca wiem – przyznałam ale dostrzegłam zebrę z otaczającą ją fioletową mgiełką i woreczkiem na szyi.
Zadanie 2: „ Upoluj zwierzę tajemnicze a dowiesz się jak dalej walczyć o przeżycie”
Zaproponowałam polowanie mojemu koledze i wspólnymi siłami ( tak Alex pokazał mi swoją cudną taktykę) powaliliśmy zebrę. Magiczną zebrę, była smakowa naprawdę. Ale na szyi miała nasiona. Magiczne, lśniące nasionka, które w moich łapach wyglądały intrygująco. Postanowiłam je gdzieś wsadzić, bo instrukcja w woreczku zabrzmiała:
Zadanie 3: „ Nasionka malutkie, urosną wkrótce. Dzięki nim daj się ponieść wyobraźni i wykorzystaj swój dar”
To zadanie brzmiało zabawnie. Pożegnałam się z Alexem i zaprosiłam go na wieczór, jak już ogarnę nasionka i dalsze instrukcje. W sumie cieszę się, że znów się spotkaliśmy, to naprawdę miłe. Jest trochę zapatrzony w siebie, ale jakiś taki przystojniejszy się zrobił. He He He.
-Arishe-
Ta roślinka była paskudnie zakamuflowana, dobrze, że lwice tak dobrze widzą w ciemności. Ale z nią uda mi się wykonać złoty pył, potrzebny do dodania w ogniu, aby opuścić ciało i pobyć poza nim.
Zadanie 3: „ Udaj się w podróż poza ciałem, aby odkryć nieznane”
Swoją drogą, zanim zważy mi się eliksir i wysuszy proszek, będzie już kompletny mrok. Może Kenzi też już kończy?
-Kenzi-
Ciekawe czy Arishe już skończyła egzamin? Wyhodowanie warzyw zajęło mi czas. W tej części Afryki nie rosną dynie. Ale z racji Święta Duchów, Mistrzyni Kim zaczarowała pewnie jakoś te nasiona, że wyrosły kwadratowe i okrągłe właśnie takie warzywka. Dzięki użyciu moim świetlnych kul i przymocowaniu ich kilku do groty, powstało coś pięknego. Inne zostawiłam wokół, tworząc świetlaną dróżkę. Wycięłam w dyniach otworki na oczy i zęby, przy użyciu pazurów i stąd takie piękne lampiony. Gdy kończyłam wykonywać zadanie, zauważyłam moją zielona przyjaciółkę rozpalającą ognisko i siadającą obok. Miała w łapach złoty pył. Aha. Czyli jej próbą była podróż poza ciałem. Fajnie! Jestem w ogóle ciekawa, jakie różne ona miała zadania. Widzę, że nadchodzi już Alex. Zaczekamy razem na Arishe, przedstawię Ją Alexowi.
-Arishe-
Po rozpaleniu ogniska zauważyłam śliczne lampiony dyniowe wykonane przez Kenzi. Czekała już na mnie obok nich wraz z jakimś lwem. Obiecuję, że jak skończę zadanie, chętnie go poznam. Wypowiedziałam formułę i dorzuciłam złoty pył, a potem moje ciało osunęło się na ziemię a duch poszybował daleko, daleko. Aż dotarłam na jakieś granatowe tereny. Nigdy wcześniej tu nie byłam, leciałam swobodnie nad tą krainą aż zauważyłam białą poświatę ducha blisko mnie. Podleciałam i stanęłam pysk w pysk z prawdziwym duchem! Zaskoczona tkwiłam w miejscu.
- Nie wiem kim jesteś, ale skoro tu jesteś może znasz moją córkę Kenzi? – zapytała zjawa.
- Znam, ale jestem tutaj tylko kilka chwil, to taki mój egzamin – odpowiedziałam.
- Jeśli ją znasz, proszę powiedz jej, że ją bardzo kocham! Jestem jej matką Jesiri! Podła demoniczna Kim otruła mnie i chce skrzywdzić moją córkę. Powiedz jej prawdę. Proszę! – wyrzuciła z siebie lwica.
- Jaa.. jaaa – zająkałam się i poczułam, że muszę wrócić do ciała, zaczęłam się rozpływać w powietrzu.
- Proszę! Proszę powiedz jej to… – kraina zaczynała znikać…
Obudziłam się i natychmiast pobiegałam do Kenzi i lwa.
- Kenzi! Kenzi! Musimy porozmawiać! Natychmiast!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz