-Ziemia niczyja-
Po pojawieniu się ducha młodej lwicy, na ziemi niczyjej, Jesiri miała nadzieję, że jej informacja dotrze do jej starszej córki, Kenzi. Skąd mogła wiedzieć, że Arishe można rzec podlega władzy Kim. Jesiri jako duch wiele zrobić nie mogła, choć kumulowała swoją magiczną moc, nauczyła się nawet poruszać przedmiotami ( wiecie coś w stylu „Uwierz w ducha” ), ale do osiągnięcia wyższych celów potrzebowała Dysona.
Oczywiste było to, iż śmierć lwicy nie była przypadkowa. A największą uroczystością związaną z wyznaczeniem następcy władzy, w momencie, gdy sam dowódca zamierza ustąpić z tronu i jest taka potrzeba, jest urządzenie Turnieju Tolonis. Już wkrótce młodsza córka lwicy, ukończy rok, wtedy ona i drugi lew ze stada konkurowali by ze sobą. Jesiri wiedziała, że oboje bardzo się lubią i w czasie gdy ona jeszcze żyła, wielokrotnie obserwowała ich zabawy i liczne spotkania. Oczywiście to normalne w stadzie, ale jak ta dwójka zachowałaby się w Turnieju, naprzeciw siebie? Być może Dyson ma rację, że właśnie po to Kim potrzebowała Kenzi. Aby wystawić ją jako swoją podopieczną jednak dzięki więzom krwi, należy ona nadal do stada i może brać udział w rywalizacji. Z taką, jeśli lamparcica tak postąpiła, czarną magią, Kenzi może być niebezpieczna nie tylko dla innych, ale przede wszystkim dla siebie. Lwica nawet jako duch, odczuwała zagrożenie w stosunku do swoich obu córek, bardzo martwiła się tym, że może nie zdążyć na czas, je uratować.
*
Dyson przebywając spory czas w towarzystwie Jego nieżyjącej już dowódczyni, zdążył nauczyć się rozpoznawania nastrojów ducha. Podczas gdy coś ją gnębiło lub smuciło, aura Jesiri była szara, gdy była wesoła, jej aura była złota, natomiast, gdy była rozgniewana, poświata wokół niej płonęła żywym ogniem. Obecnie lew widział szarość, gdyby można było zobaczyć jego własną aurę zapewne byłaby w tym samym kolorze.
- U Kim-
Czas zbliżał się do ich większej wędrówki. Kim szykowała swoje tajemnicze próbówki i słoiczki ze składnikami, o których głośno się nie mówi, że się w ogóle takie ma. Kocica zajęta swoimi interesami, powtarzaniem najważniejszych zaklęć i umacnianiu paktu z diabłem, poprzez złożenie nowej ofiary akurat w postaci króliczej, nie zwracała tak szczegółowej uwagi na poczynania swoich uczennic.
* * *
Arishe postanowiła wykorzystać tą niepowtarzalną wręcz okazję, aby przekazać wiadomości swojej przyjaciółce, jednak wiązało się to z przywróceniem jej wspomnień rodzinnych. Czy Kenzi się na to zgodzi?
- Kenzi słuchaj mamy mało czasu a naprawdę chcę przekazać Ci coś ważnego – powiedziała zielona lwica z niecierpliwością.
- Co masz na myśli? – odpowiedziała jej przyjaciółka.
- Jednak to co muszę Ci przekazać wiąże się z Twoją czarną skrzynką… – niepewnie powiedziała Arishe zauważając niepokój na pysku fioletowej – proszę, wkrótce wróci Kim i wtedy znów mnie ukarze, za niesubordynację jej rozkazów albo co gorsza już się w ogóle nie zobaczymy…
- Arishe! Co Ty mówisz! Przecież Kim nas przygarnęła! Uratowała nam obu życie więc o czym Ty do mnie mówisz teraz? Jak znów ukarze? – zawołała oburzona Kenzi.
- A wtedy na Halloween? Przykuła mnie niewidzialną zaciskającą się obrożą do samej ziemi! Kenzi ja już nie mogę ! Gdy byłam po za ciałem znalazłam się na jakiejś skażonej ziemi, nie należącej do nikogo i spotkałam tam ducha.
- O ! Nie mogę uwierzyć w to co mówisz ! I nie wiedziałam, że możemy widzieć duchy…
- Widzieć to jedno, ale ja rozmawiałam z nią. Tak z nią. To był duch lwicy.
- I co Ci powiedziała? – zapytała fioletowa młoda lwica.
- Ech… no właśnie ona… ja nie wiem jak to powiedzieć – zacięła się zielona lwica.
- No wykrztuś to z siebie wreszcie! – ponagliła ją przyjaciółka.
- Powiedziała, że nazywa się JESIRI i że jest TWOJĄ MATKĄ !!!
- Nie wiem o czym mówisz. Ja nie mam rodziny poza Kim. Skończymy już ten temat! Wygadujesz jakieś idiotyzmy. Idę się przejść! – krzyknęła dobitnie Kenzi i wyszła z ich groty.
- Nie wierzę, że nic nie pamięta… Tak zabrałam jej te wspomnienia, ale zawsze jakaś cząstka zostaje w sercu.. Ona musi odzyskać te wspomnienia, musi… musi… musi – powiedziała do siebie Arishe, po czym odszukała w specjalnej skrytce skrzyneczkę wielkości kuferka na biżuterię, chwyciła ją w pysk i pobiegła za fioletową.
Znalazła ją w głębi sawanny, zamierzała wspiąć się na drzewo. Zabawne, kiedyś tego nie znosiła. Zielona lwica rozpędziła się, wiedziała bowiem, że właścicielka wspomnień musi położyć swoją łapę na skrzyneczce aby przywrócić odebrane wcześniej wspomnienia zaś jej przechowalnia w postaci skrzyneczki zmienia się w proch. Skoro zaś Kenzi nie chciała po dobroci, Arishe musiała ją lekko zmusić do tego. I tak więc rozpędzona do utraty tchu biegła wprost na Kenzi, ostatecznie wpadając na nią z impetem, tak, że przygotowana do wspinaczki magiczna lwica upadła wprost na jej skrzyneczkę wspomnień. Ku uciesze zielonej lwicy. Kenzi dźwignęła się na łapach, dotykając tym samym pudełka i poczuła nagłą falę gorąca. Mnóstwo obrazów z dzieciństwa stanęło przed jej oczami, zabawy z Dysonem, pierwsze spotkanie z tenrekiem zwyczajnym, pilnie czuwający nad nią ojciec i zawsze troskliwa matka, Jesiri. Po tej lawinie wspomnień, Kenzi rozpłakała się. Arishe było głupio, że doprowadziła do takiej smutnej sytuacji, czuła się współwinna śmierci jej matki, ale wiedziała, że prawda musi wyjść na jaw. Przytuliła przyjaciółkę i pogładziła ją łapą po plecach. Fioletowa lwica płakała nadal z żalu nad tym, że straciła matkę i z tego, że straciła swój prawdziwy dom. Ale nie wiedziała jeszcze jednego. Gdy się nieco uspokoiła zapytała na głos:
- Kto jest odpowiedzialny za śmierć mojej matki? Mów co wiesz, proszę…
- Twoja mama powiedziała mi, że została otruta przez Kim… – smętnie odparła zielona lwica.
- Wrrooaaarr !!! Opowiedziała mi te wszystkie kłamstwa, żebym była po jej stronie, a ona zabija moją matkę? – zaryczała Kenzi.
- Tak, zabiłam Twoją matkę – do uszu lwic dobiegł cichy głos lamparcicy i obie lwice lekko podskoczyły, kiedy ona do nich podeszła? – i masz rację Kenzi, będziesz robiła co Ci każę, albo z premedytacją zabiję znowu.
- Jak śmiesz?! – Kenzi rzuciła ze złością silną kulą świetlistą w Kim, która mimo szybkiego uniku została trochę draśnięta.
- Jak TY ŚMIAŁAŚ MNIE ZAATAKOWAĆ?! – Kim w odpowiedzi przygwoździła jednym ruchem łapy Arishe do drzewa przy okazji wykonując ruch zaciskania się łapy, adekwatnie gardło zielonej też było ściskane coraz mocniej.
- Puść Ją! Udusi się ! – Kenzi wyskoczyła przed przyjaciółkę i oberwała poprzez niewidzialną ścianę. Mimo to nie poddawała się, ale ilekroć chciała pochwycić lwicę za ciało, ona sama obrywała. Po chwili, Arishe zaczynała tracić przytomność, widząc to fioletowa nie miała wyboru.
– Zgadzam się na cokolwiek zechcesz tylko JĄ PUŚĆ, PROSZĘ! – lwica zaczęła płakać z bezsilności jaka ją otaczała.
- Świetnie – rzekła ze złośliwym uśmieszkiem Kim i puściła lwicę – Przygotujcie się za 8 zachodów słońca wyruszamy na wycieczkę – dodała lamparcica i odeszła podle się śmiejąc.
- Arishe ! Arishe ! Obudź się ! – Kenzi dopadła do zielonej lwicy i potrząsała nią, wyczuwała tętno i ciężki oddech, ale jednak Arishe żyła, pytanie jak długo ta wredna, podła, szatańsko zła lamparcica będzie trzymała swoje łapska na jej życiu? Pewnie dopóty będzie je potrzebowała do swoich celów. Kenzi znów rozpłakała się, wpatrzona w niebo modliła się do ducha matki, aby ją wspomogła i dała sił do walki ze złem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz