17.02.2015

Rozdział 26 - Wróg przybiera na sile

- Ha ! Co prawda miałam nieco inne plany ku zdobyciu władzy i ostatecznej eliminacji tych słabeuszy, ale tak też może być – powiedziała do siebie Kim – w końcu w zasadzie oto mi chodziło, aby przepowiednia się spełniła a one stanęły naprzeciwko siebie i stworzyły symbol a zarazem niewiarygodnie silną broń, czyli diadem władzy. I zbliża się ten moment, cóż tam ten cały Turniej, phi! Kiedy tylko nadejdzie zaćmienie, zacznie się prawdziwa walka na śmierć i życie, oczywiście życie dla mnie ! HA HA HA ! ! !
* *
Nikczemny śmiech rozniósł się po dolinie wąwozów, niegdyś terenów należących do stada Korongo. Obecnie zaś, członkowie stada drżeli na myśl, co może ich spotkać, gdy demoniczna lamparcica przestanie zajmować się lwicami, będącymi córkami ich zmarłej dowódczyni Jesiri i nieprzytomnego Masikio. Jak zwykłe lwy mają walczyć z magiczną lamparcicą?
* * *
- Yyyyy gdzie ja jestem? – odezwał się Alex, zauważając po chwili , że jest w jaskini jakiegoś ciemnozielonego lwa.
- Alex, nie bój się. Muszę prosić Cię o pomoc w sprawie Kenzi. Wiem, że zależy ci na niej, tak jak i mnie. – lew usłyszał głos, należący do …
- Kim jesteś ? ! – rubinowy lew zmarszczył czoło i napiął lekko mięśnie. A Jego oczom ukazała się świetlista poświata, w niej mógł dostrzec lwicę.
- Jestem matką Kenzi i Livaah. Jestem Jesiri, dowódczyni stada Korongo i moje stado i córki potrzebują mojej pomocy w trudnej walce z Kim.
- Och! – lew ukłonił się duchowi lwicy, po czym dodał – ja także chcę pomóc! Będę walczył! Choć nie wiem skąd się tu wziąłem nawet? – ogłosił lew.
- Ach to moja zasługa, jestem magiczną lwicą i trochę zaklęć opanowałam. Cieszę się, że masz taką odwagę i siłę walki w sobie mój Drogi, ale przydasz się tutaj bardziej. Wiedz, że los tej walki bardzo zależy od Kenzi, zapamiętaj : Musisz ją CHRONIĆ za wszelką cenę! Lecz aby przepowiednia się spełniła, moje córki będą walczyć między sobą.
- Co?!! Przecież to siostry! Nie wierzę, że Kenzi mogłaby skrzywdzić Liv! Choć tak mało ją zna..
- Kim zrobi wszystko dla władzy. Zabiła wszelkie inne lwie stada, które stanęły jej na drodze z zemsty do lwiego rodu. Jest szalona i nieobliczalna. Lecz jest nadzieja. Twoim zadaniem jest ocucić tego lwa – Jesiri wskazała świetlistą łapą na zielonego lwa o czarnej grzywie – to Vincent, on jedyny może ocalić Kenzi swoją magią. Przygotowałam specjalny napar, musisz sprawić podetknąć mu to pod nos.
- Zrobię co trzeba! A co z Tobą? – zapytał Alex.
- Ja poprowadzę stado do walki! – odparła lwica.
* * *
W tym samym czasie, gdy Jesiri podążyła poprowadzić swe stado, przygotowane do walki było również stado z Lwiej Ziemi. Jego członkowie mieli władzę nad swoimi mocami, i każde z nich czekało na to, co miało nastąpić. Lee wiedziała już, że wkrótce miało nastąpić zaćmienie księżyca, które spotęguje moc Kim, a także, że Mheetu jest tuż tuż. Lecz wtedy stało się coś zaskakującego.
- Kim ! Co Ty tu robisz?! – rozległ się głos, należący do byłego władcy stada z ciemnej groty.
- Darak? To naprawdę Ty?! – lamparcica poszybowała w dół, ze swojej półki skalnej wprost ku lwowi.
- Nie sądziłem, że jeszcze Cię zobaczę. I cokolwiek sprawiło, że jesteś taka mroczna, uczyniło Cię jeszcze piękniejszą w mych oczach ! – dodał Darak.
- Ty komplemenciarzu, ha ha ha – zaśmiała się Kim – skąd się tu wziąłeś?
- Przypełznął za mną niczym gad, wroooarr ! Morderca ! Choć uwięziony znów uciekł, ale tym razem po raz ostatni ! – Mheetu zaryczał i ruszył biegiem ku Darakowi.
- Czy ten lew Ci się narzuca? – zapytała Kim i jednym ruchem swojej magicznej laski odrzuciła Mheetu w dal. Lecz lew wstał szybko i ponowił swój atak.
- Jesteś zbyt upierdliwy, Wrrrr – zawarczał Darak i tym razem on odparł atak wroga, przejeżdżając łapą z pazurami po Jego pysku, Mheetu zawył z bólu, lecz ustał na swoich łapach.
* * *
Na to wszystko patrzyły wszystkie zgromadzone lwy ze Stada Korongo, jak i te z Lwiej Ziemi, każda para oczu skupiona była na walczących w oczekiwaniu na to co miało nastąpić…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga