17.02.2015

Rozdział 28 - Widmo porażki Yana

Grota Yana
Podczas gdy stado Korongo rozmawiało o tym wszystkim, co miało miejsce podczas i po wielkiej bitwie, jeden lew odizolował się zupełnie od otaczającego go świata. Czuł ogromną chęć zemsty oraz tego, że zawiódł nie tylko swoją przyjaciółkę, ale i rodziców oraz swoje stado. Czuł rozgoryczenie i smutek. Leżąc zatopiony w swoich myślach, nie usłyszał nawet jak do groty weszła jego matka.
- Synu! Wszędzie Cię szukam, co Ty tu sam robisz? – zapytała lwica.
- Nie mam ochoty rozmawiać. Wyjdź stąd matko – powiedział cicho Yan.
- Synu, nie możesz obwiniać się za to, co stało się Liv. Poza tym ten lwi szaman, Emachel powiedział, że jest nadzieja na zrobienie specjalnej mikstury. Kenzi, Alex i Arishe udają się na wyprawę, która ma na celu zdobycie składników, może pójdziesz z nimi? – zaproponowała Fionna.
- Nic nie rozumiesz. To MOJA wina, że Liv może umrzeć. – lew mówiąc te słowa wstał i odwrócił się do matki, w Jego oczach pulsowały zielone iskry – Co ze mnie za przyjaciel, syn obrońcy stada, który nie umie obronić jednej lwicy?
- Uspokój się, to naprawdę nie Ty ją zaatakowałeś, a robiłeś wszystko co mogłeś w tej sytuacji – lwica starała się mówić spokojnie, ale te błyszczące oczy zaczęły ją niepokoić.
- Mylisz się. Wiem to, czuję, że i Ty i ojciec żałujecie, że macie takiego bezwartościowego syna. Ale udowodnię Wam, że jednak coś potrafię, zobaczysz, że będziesz ze mnie dumna. Zemszczę się na Kim, znajdę ją i zabiję. Zrobię wszystko, żeby Liv się obudziła. – Z każdym słowem Yana jego oczy błyszczały coraz bardziej mroczną zielenią, a wokół niego zaczęła spowijać jaskinię zielona mgła, która zaczęła gęstnieć.
- Opamiętaj się dziecko! Będziesz żałować tego, co chcesz zrobić! – Fionna była przerażona sytuacją w której się znalazła, chciała wezwać męża na pomoc, wycofywała się do wyjścia, lecz syn zagrodził jej drogę.
- A dokąd to się wybierasz matko? Nie wyjdziesz stąd. Nie powstrzymasz mnie! Hahaha – roześmiał się złowrogo niczym Skaza, po czym ryknął na matkę, a ona zapamiętała tylko zielony błysk i upadła nieprzytomnie na ziemię.
* * *
Tymczasem duch Jesiri unosił się obok wodopoju jej stada. Lwica strasznie tęskniła za swoim zmarłym mężem, smutno jej było, że nie mogła się z nim ani pożegnać ani zobaczyć, gdyż nie był on magicznym lwem i jego duch nie mógł pozostać na ziemi. Natomiast dopóki zło czaiło się w pobliżu, ona sama musiała tu przebywać, aby chronić bliskich i przyjaciół. Jej moc regeneracji w postaci duchowej była silniejsza niż gdy żyła, więc tym bardziej jej magia i umiejętności były potrzebne. Jednak teraz Jesiri czekała na rozmowę z Vincentem, ojcem Yana, który nie wiedział jeszcze o zajściu w grocie syna.
- Witaj Jesiri, przybyłem jak prosiłaś – przywitał się ciemno zielony lew o czarnej grzywie.
- Witaj Vincencie, dziękuję, że przyszedłeś tak szybko. Wezwałam Cię, dlatego, że mam do Ciebie prośbę – zaczęła lwica.
- Słucham uważnie, w czym mogę pomóc? – lew zapytał grzecznie, gdyż między nimi była więź o której niewielu wiedziało, jednak wkrótce pewne tajemnice miały się wyjaśnić.
- Pamiętasz jak obiecałeś, że będziesz mnie chronić, prawda? – lwica spytała retorycznie, bo każde z nich znało odpowiedź.
- Ale zawiodłem – lew opuścił smętnie głowę.
- Nie zawiodłeś, sama do tego dopuściłam, ale nie żałuję swojej decyzji. Gdybym została tam gdzie byliśmy, nie przeżyłabym tych wielu szczęśliwych chwil z Masikio. Jednak nadszedł czas, abyś przestał chronić mnie, a zaczął moje córki – rzekła dawna władczyni stada i dodała – musisz udać się do Goyi wraz z Kenzi.
- Jesiri! A co z tym eliksirem Emachela? – zapytał lew.
- Vincencie, czuję, że ten eliksir może obudzić jej ciało. Jednak aby ją uratować w całości, potrzebne jest obudzenie jej ducha. A wiem, że tylko Goya ma takie możliwości i taką wiedzę. Ja nie mogę stąd odejść. Tu zginęłam, tu jestem związana z moim stadem. Możliwe, że Ty nie widzisz tego, ale ja jako duch i owszem. Są granice, kolorowe bariery do których możemy jako duchy się „zapuścić”, ale te bariery zagradzają nam przejście dalej. A sam wiesz, że dopóki nie pomogę moich córkom, nie odejdę stąd i nie dołączę do Masikio.
- Teraz rozumiem, co masz na myśli. Spełnię Twoją prośbę. Ale wiedz, że zawsze będę Twoim Aniołem Stróżem, bo tak obiecałem przed Twoim ojcem, jednak złożyłem drugą obietnicę przed Twoją matką, w której przysięgłem chronić Twoje dzieci. Jestem lojalnym członkiem stada Nayota oraz stada Korongo. Zrobię wszystko aby Tobie pomóc zaznać spokoju duszy – złożył deklarację lew.
- Dziękuję. Bardzo Ci dziękuję – dusza Jesiri zapłonęła jasnym blaskiem, pełnym wzruszenia.
* * *
W grocie, gdzie przebywa nieprzytomna Livaah
Kenzi czuwała przy swojej siostrze, myślała kiedy wyruszą na ową wyprawę ratowniczą. Poprosiła aby jej przyjaciółka Arishe oraz Alex zaczekali na zewnątrz. Chciała być sama wraz z siostrą. Gdy nikt nie patrzył, gdy nie starała się być twarda i pełna determinacji, mogła dać ujście strachowi i smutkowi, który gromadził się w jej ciele. Mogła usiąść i po prostu płakać.
Kenzi
Fioletowa lwica myślała o chwili, gdy wraz z siostrą były bezradnymi świadkami, jak ginie ich ojciec. Jak giną ich przyjaciele, albo zostają ciężko ranni. Wspominała, jak razem z siostrą potrafiły wspólnie używać magii, choć były nie do końca zgrane, istniała taka możliwość, że mogłyby razem stanąć przeciwko lamparcicy. Ale przede wszystkim, Kenzi ubolewała nad tym, że nie miała okazji poznać lepiej swojej jedynej siostry. Nic o niej nie wiedziała. Choć tak bardzo chciała.
* * *
W grocie Liosy i Airrila oraz Joego i Maili
 Wszystkie lwy zamieszkujące ową grotę mimo wszystkich przykrych wydarzeń, cieszyły się z narodzin bliźniąt. Wujek Alex wybrał dwa piękne imiona dla swoich siostrzeńców. Tamir, dziadek lewków przyglądał się im ze szczęściem w oczach. Dago przypominał mu jego w czasach młodości, zaś Jasiri wyglądał prawie tak samo, z tym, że oczy odziedziczył zdecydowanie po Liosie. Bracia byli bardzo mali, gdyż urodzili się trochę za wcześnie. Jednak zanim Emachel i Nama odeszli na Lwią Ziemię udzielili młodym rodzicom kilka rad dotyczących pielęgnacji młodych i opieki nad nimi. Joe i Maili również pomagali przy opiece a także, Joe wraz z Airrilem oraz Tamirem polowali dla całej rodziny, a także dla stada Korongo.

Przed grotą tej rodziny, siedziała zmartwiona Arishe. Czekała na swoją przyjaciółkę Kenzi. Wychowały się razem, przeszły tyle złego. Nie dość, że ta zła kocica Kim zabiła matkę Kenzi, to jeszcze spowodowała, że Samir i Dyson zaatakowali Masikio i przyczynili się do śmierci ojca fioletowej. Zielono-żółta lwica wiedziała, że oba lwy odeszły ze stada, sami uznając siebie za zdrajców i nie mieli zamiaru już nigdy tu powrócić. Wobec tego, w stadzie Korongo, które obecnie było przyłączone do stada na Lwiej Ziemi, oprócz rodziny Tamira, należała ona, Vincent z Fionną i synem Yanem, Esther magiczna lwica odpowiedzialna za zmianę krajobrazu oraz Dan drugi dawny lew obrony. Ceana nie magiczna lwica zginęła podczas walki z Kim. Jej rany były zbyt głębokie i mimo próby ratunku, nie było na to szans. Skurczona nieco liczebność stada Korongo nade wszystko nie miała nikogo kto mógłby zastąpić w przewodzeniu stada dawną parę przywódczą – Masikio i Jesiri. I przez najbliższy czas, nic nie miało się w tym zakresie zmienić.
Arishe tęskniła także za Korfisem, z którym nie widziała się już później niż podczas spaceru, gdzie go poznała. Chciała dowiedzieć się więcej zarówno o nim jak i o swojej rodzinie, bo przecież on z nimi mieszkał, znał jej rodzinne stado.
 * * *
Gdy Esther przypadkiem przechodziła obok groty Yana, dostrzegła niepokojącą zieloną mgłę. Postanowiła od razu wejść do środka i sprawdzić skąd się ona wzięła. Gdy tylko weszła do groty, zauważyła nieprzytomną nadal Fionnę. Od razu podbiegła do niej i zaczęła ją cucić. Jednak lwica nie reagowała na próby budzenia jasnopomarańczowej lwicy. Esther wybiegła z groty i szybko skierowała się do źródełka wody, aby zabrać trochę wody na liściu, tam właśnie spotkała ducha Jesiri, lwicy z którą przyjaźniła się od dzieciństwa i dla której opuściła wcześniejsze stado. Gdy tylko jasnopomarańczowa z jednym zdaniu rzuciła co się stało oraz pośpiesznie nabrała wody w zrulowany liść, obie wyruszyły do nieprzytomnej lwicy Fionny. Tym razem woda ocuciła lwicę, która zerwała się tak szybko na cztery łapy, że aż zawróciło jej się w głowie i gdyby Esther jej nie podparła – ta znów by legła na podłoże. Jednak Fionna z szeroko otwartymi i przerażonymi oczami powiedziała tylko:
- Yan! On ma moc i chce zemścić się na Kim! – łapy lwicy zadrżały a ona zaczęła płakać.
- Esther, znajdź Vincenta, muszą wyruszyć do Goyi już teraz inaczej nie powstrzymają Yana – powiedziała zdenerwowana Jesiri – Jeśli Yan dotrze do Kim wcześniej, to zginie. Ta moc może go zabić – pomyślała Jesiri ale nie powiedziała już tego na głos…

To jest ostatni rozdział pierwszej serii. Przygotujcie się na dalsze losy Kenzi, już wkrótce w drugim sezonie :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga