SEZON II
* Na początek tylko zapowiem, że będę umieszczać moje opowiadania raz na tydzień, najczęściej będzie to sobota lub niedziela. Zapraszam do czytania :) *
Nasi bohaterowie wyruszyli na zaplanowaną nieco spontanicznie wyprawę ratunkową, mającą na celu odnalezienie lekarstwa dla nieprzytomnej lwicy Livaah. W skład grupy ratunkowej wchodzili: Kenzi, Alex, Arishe i Vincent. Podróż nie trwała tak długo jak przewidywała Kenzi. I była tym faktem nieco zadowolona, ale nieco też zaskoczona, bo niby gdzie na sawannie miała rosnąć ta rzadka roślina potrzebna do mikstury Emachela?! Ale największe zaskoczenie było zielono-żółtej lwicy Arishe, gdy u krańca sawanny, tuż obok niewielkiej groty stał i wyraźnie czekał na nich błękitny lew, Korfis.
- Korfis? Co Ty tu robisz? – zapytała lwica.
- Czekam na Ciebie. Dostałem wiadomość, żeby dziś tu przybyć i czekać – odpowiedział nieco zbity z tropu lew.
- Witaj kolego – rzucił Alex.
- Cześć Korfis – powiedziała Kenzi i uśmiechnęła się trochę – Vincent wiesz coś na ten temat? – zwróciła się do swojego opiekuna.
- Tak wiem. To ja zaprosiłem tutaj Korfisa. Uznałem, że Arishe również zasłużyła na to, aby odnaleźć swoją rodzinę, wiem, że tęskni za nimi a Korfis obiecał, że pomoże jej w poszukiwaniach – wyjaśnił Vincent.
- Vincencie! Masz rację, Arishe jak najbardziej powinna się udać do swojego domu – przytaknęła fioletowa.
- Ale ja tak nie mogę Cię zostawić ! Obiecałam, że wyruszę z Tobą! – zaprzeczyła Arishe.
- Zasłużyłaś na to, aby wrócić do rodziny. Uratowałaś mi życie i przywróciłaś wspomnienia, których nawet nie chciałam. Powiedziałaś o mojej mamie, że Kim ją zabiła i że mam siostrę! Jestem Ci tak wiele winna, że słowami tego nie wyrażę. Proszę pozwól sobie pomóc – spokojnie wyjaśniła Kenzi.
- Ech, jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? – upewniła się zielono-żółta.
- Tak, zresztą jeszcze się zobaczymy na pewno. Proszę, poszukaj swojego szczęścia – mówiąc te słowa, fioletowa położyła łapę na ramieniu przyjaciółki i dodała do niebieskiego lwa – Korfis opiekuj się nią dobrze, ok.?
- Bo inaczej będziesz miał do czynienia z nami, ha ha ha – zażartował Alex.
- Obiecuję, że Arishe nic się przy mnie nie stanie a niedługo przybędziemy do Was w odwiedziny – powiedział lew.
*
Po tej rozmowie Arishe i Korfis odeszli w swoją stronę. Kenzi patrzyła jak się oddalają, nieco smutna, choć pełna nadziei, że jej najbliższej przyjaciółce jakoś się ułoży i, że odnajdzie swoją rodzinę. Vincent przykazał Alexowi i Kenzi, żeby zaczekali chwilę a on sam udał się do owej groty, przed którą stali. Minęło kilka chwil, słonce powoli zmierzało ku zachodowi a nasza para czekała w milczeniu. W końcu z groty wyszedł lew i kiwnął, że i oni mogą wejść. Niespodzianek nie było końca, powiem w grocie nic nie było. Ani tajemniczej Goyi, ani nikogo innego może poza kilkoma nietoperzami i insektami. Właśnie wtedy, ciemnozielony lew o czarnej grzywie podszedł do ściany na samym końcu groty i dotknął jej łapą, po czym wykonał nią ruch jakby rysował okrąg, a ze ściany błysnęło mocne jasne światło. Wówczas w tym świetle, Kenzi po raz pierwszy zauważyła coś dziwnego. Miała wrażenie, że widzi skrzydła, wyrastające z pleców Vincenta! Uznała jednak, że ma halucynacje wywołane przez to światło. Usłyszała głos lwa, mówiący, że mają wejść w to światło i gdy wszyscy to uczynili, światło błysnęło raz jeszcze i Kenzi poczuła, że wiruje.
Pierwsze ocknął się Alex. Gdy otworzył oczy zauważył, że nie są już w tamtej grocie, lecz na polanie otoczonej bujną roślinnością, graniczącą z licznymi grotami. Zobaczył także lwa, który wyglądał jak kopia Vincenta.
- Vincencie nie wiedziałem, że masz brata – powiedział Alex
- Rzeczywiście! I to bliźniaka! – dodała zdziwiona Kenzi.
- Nie to nie jest mój brat. Kiburi, nic się nie zmieniłeś, jak zawsze zaskakujesz tym samym powitaniem – powiedział spokojnie czarno-grzywy lew.
- Ach to jeszcze nie wszystko Vinc – rzucił Kiburi i spojrzał na Alexa, po czym przybrał jego postać – i co lwie, teraz wyglądam jak Ty! Ha ha ha – roześmiał się Kiburi.
- O! Jesteś magicznym lwem – odpowiedział mu Alex.
- A możesz przybrać mój wygląd? – zapytała zaciekawiona lwica.
- Niestety tego akurat mój brat nie potrafi. Za to ja i owszem, ale i nie tylko… – powiedziała nieznajoma lwica, która przyglądała im się zza drzewa.
- Tak? A co w takim razie umiesz więcej? – prowokowała Kenzi.
- Wiem po co tutaj przybyłaś księżniczko. Chcesz uratować swoją siostrę Livaah. – odpowiedziała jej na to lwica, ujawniając się w postaci Liv!
- Jjjjjaaakkkk???? – Kenzi na jej widok zamarła a potem rozpłakała się.
- Mizuki! Mówiłem Ci, abyś nie była tak wścibska tysiące razy. Zobacz co zrobiłaś! – wtrącił Kiburi do siostry.
- Oj tam oj tam. Prawdę powiedziałam – rzuciła obrażona lwica.
- Obydwoje wróćcie do swojego wyglądu. Ale już! – warknął Vincent na nich.
- Dobra, dobra – rodzeństwo odpowiedziało mu chórem, a bohaterowie zobaczyli jak lew Kiburi ukazuje im się jako biały lew z białą grzywą i niebieskimi oczami, zaś lwica Mizuki jako biała lwica w 2 pomarańczowe podłużne pasy.
*
Alex przytulił Kenzi, a ta trochę się uspokoiła. Wtedy ich opiekun powiedział do Kiburi’ego i Mizuki:
- Zaprowadźcie Kenzi i Alexa do groty królewskiej a ja muszę iść do Goyi.
- Nie możemy iść tam z Tobą? – zapytała Kenzi.
- Odpocznijcie i chcę abyś poznała dwie ważne osoby dla Ciebie – odpowiedział jej lew.
- Zatem w drogę księżniczko – rzuciła Mizuki.
Kenzi nieco zirytowana postawą lwicy, odważyła się zapytać o co jej chodzi.
Jednak jej nowa znajoma milczała w odpowiedzi, tylko głupio się uśmiechając. Gdy cała czwórka dotarła do owej groty, rodzeństwo natychmiast się ulotniło. Fioletowa westchnęła i weszła z Alexem do groty. Ta była naprawdę ogromna, było w niej mnóstwo malowideł na ścianach, przedstawiających magiczne lwy, portrety pary królewskiej i obok nich portret jej matki Jesiri! Czy to możliwe? Czy matka Kenzi była księżniczką? Gdy tak fioletowa lwica przyglądała się malowidłom, niepostrzeżenie podeszło do niej dwóch starszych choć nie tak starych jak wskazywał na to ich wiek, lwów. Kenzi zaskoczona, aż podskoczyła na ich widok. Za to Alex przypatrywał im się z pewnym niepokojem.
- Witajcie w stadzie Nayota. Jesteśmy strażnikami rodziny królewskiej. Prosimy abyście udali się za nami, Twoi dziadkowie już czekają Kenzi. – odezwał się szary lew – czas abyście się poznali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz