17.02.2015

[S2] - Rozdział 2 - Nowe tajemnice

Kenzi i Alex podążyli za Strażnikami stada Nayota długim korytarzem. Po kilku minutach spaceru wszyscy dotarli do ogromnej, błyszczącej fioletem przestrzeni, przypominającej salę tronową. Na kamiennych tronach zasiadała para królewska, ale na widok nowo przybyłych, starsza lwica poderwała się i zadziwiająco szybko podeszła do Kenzi. Gdy młoda lwica spojrzała na nią, dostrzegła ogromne podobieństwo do Jej matki – Jesiri. Tyle, że ta lwica była niewiele od niej starsza, bynajmniej patrząc po jej wyglądzie, więc jak niby miała być Jej babcią?!
- Ach Kenzi! Nareszcie mogę Cię poznać! Przykro mi tylko, że w takich okolicznościach – odezwała się w ten babcia Kenzi, nieco posmutniawszy – Jestem Twoją babcią, mam na imię Freya. A tam – wskazała łapą na lwa w tle – siedzi Twój dziadek – Hordi, wybacz mu, że zachowuje dystans, ale to z powodu Twojej matki…
- Ale co ja mam z tym wszystkim wspólnego? Vincent miał mnie zaprowadzić do Goyi! Tylko ona może pomóc, tak podobno powiedziała mu moja matka – Odezwała się zaskoczona Kenzi.
- No tak, Goya rzeczywiście może tu pomóc, jednak powinnaś poznać nasze stado, Twoje stado. Jesteśmy rodziną, nie chcesz nas poznać? – zapytała zaskoczona Freya.
- Przez tyle lat nie wiedziałam, że mam jakąkolwiek rodzinę, poza rodzicami i siostrą, kiedy byłam przetrzymywana przez tą lamparcicę, Kim, to gdzie wtedy byliście ?!  Kiedy przyszłam tu po raz pierwszy w życiu, powitało mnie dwoje obcych lwów, spośród których lwica Mizuki przybrała postać Liv! Dobrze wiedziała, że mnie to zaboli, więc nie dziękuję, nie chcę nikogo poznawać z Was ! – krzyknęła Kenzi i odwróciła się.
- Kenzi, może spróbuj chociaż, daj im szansę. – cicho odezwał się Alex do przyjaciółki.
- A Ty kim jesteś, że śmiesz odezwać się bez pozwolenia do księżniczki ? – zagrzmiał potężny głos lwa na kamiennym tronie.
- Drogi królu, jestem przyjacielem Kenzi i przybyłem tutaj, aby pomóc jej w uratowaniu jej siostry Livaah – odpowiedział uprzejmie Alex, do Hordiego.
- Ach tak powiadasz … – brązowy lew o czarnej grzywie wstał z tronu i nie spuszczając wzroku z Alexa intensywnie skupiał się tylko na nim, aż burgundowy lew zaczął mu się przymusowo kłaniać oraz widać było, że cierpi.
- Hordi! Przestań natychmiast! Jetro, odsuń go – rozkazała Freya do strażnika – Kenzi, Alex wyjdźmy stąd – dodała Freya, prawie siłą wypychając wnuczkę i lwa z jaskini.
- Co TO MIAŁO BYĆ ?!!!! – zapytała Kenzi tuż po oddaleniu się na bezpieczną odległość.
- Uhhhh – ciężko westchnęła starsza lwica – to nie powinno mieć miejsca, niestety zaczyna być coraz gorzej. Ale nie chcę zaczynać od końca, proszę wysłuchaj tej historii, moim zdaniem powinnaś ją poznać również dla swojej siostry Liv.

Kenzi milczała przez chwilę. Nie miała ochoty poznawać tej dziwnej lwicy, okrutnego lwa i w ogóle tego wszystkiego. Dla niej oznaczało to jedynie marnotrawstwo czasu, który mógł być wykorzystany lepiej, w poszukiwaniu choćby lekarstwa dla jej siostrzyczki czy też przeznaczony na rozmowę z tą całą Goyą. No i gdzie się podział Vincent? Fioletowa lwica zgodziła się jednak wysłuchać Freyi i wtedy podjąć decyzję, co o tym wszystkim myśli, a być może faktycznie zdobędzie w ten sposób przydatne informacje?
* * *
W tym samym czasie, w innej części polany stada Nayota leżały dwa lwy. Starszy z nich miał dość wyrobioną reputację, mimo, że był w miarę nowym członkiem tego stada. Właśnie przyniósł zdobycz, którą obecnie zjadał. Obok niego leżał jego syn, mniej więcej w wieku Kenzi. Młody lew słyszał już plotki o przybyciu księżniczki do ich stada i bym tym nieco zainteresowany. Jednak, jego ojciec zdawał się być obojętny z tego powodu, choć to były tylko pozory. W jego głowie czaił się chytry plan, bowiem lew o którym teraz opowiadam był pierwszym narzeczonym Jesiri i w wyniku zupełnego przypadku, jego ukochana została mu odebrana przez Masikio ( ojca Kenzi i Livaah ).  Wobec tego lew ten, noszący dumne imię Javier i mający dość ciekawy talent obrony. Dlatego, że w jego ciele znajdowały się specjalne przeciwciała dzięki którym, w jego grzywie i ogonie pojawiają się stalowe kolce, także Jego pazury są bardzo twarde i ostre. Natomiast Jego syn Marco, miał moc szybkości. Dzięki temu, mógł bardzo szybko dowiedzieć się wszystkiego co chciał, prawie niezauważalnie.
- Ojcze, dlaczego nie chcesz poznać tej księżniczki? – zapytał nagle Marco.
- Ekhm, ekhm … – Javier przełknął kawał mięsa i odpowiedział – nie interesuję się wszystkimi plotkami, tak jak Ty.
- Nie no bez przesady Ojciec, chodziło mi oto, że lubię zawierać nowe znajomości – wytłumaczył swoje intencje Marco.
- Hm no skoro tak przedstawiasz sprawę, to ja Tobie niczego nie będę zabraniał. Poznaj Ją. Porozmawiaj, może zaproś na polowanie? Słyszałem kiedyś, że te księżniczki mają w sobie taką chęć rywalizacji … – podpuścił syna Javier.
- Serio?! No dobra, to ja się zmywam. Narka – rzucił na odchodne Marco i swoim szybkim biegiem ruszył w kierunku groty królewskiej.
- Tak właśnie, biegnij synku, biegnij. Już niedługo będzie Twoja, już ja tego dopilnuję. A potem złamiemy jej serce, tak jak jej matka złamała moje, ha ha ha – zaśmiał się nieszczerze Javier.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga