Minęło kilka chwil zupełnej ciszy. Yan po usłyszeniu prawdy o stanie w jakim była teraz Liv, nie mówił kompletnie nic. Jedynie tylko patrzył przed siebie, zupełnie też będąc jakby rozbity tym wszystkim.
Lucky zaś jedynie stał obok spoglądając na swojego przyjaciela, współczując mu także tego, co on sam niegdyś odczuwał.
- Czyli chcesz powiedzieć, że wszystko co chciałem osiągnąć spełzłoby i tak na niczym? – Zapytał nagle rozżalonym głosem magiczny lew.
- Niestety, ale obawiam się że tak! – Odpowiedział mu krótko Lucky.
Yan zaś ponownie zamknął się w sobie. Chwilę później kontynuowali oni jednak znów swoją rozmowę, przysiadłszy też w cieniu najbliższego drzewa, jakie znaleźli w okolicy.
Magiczny opowiedział o tym co wydarzyło się, gdy uciekł ze stada, nietaktownie potraktowawszy przy tym swoją matkę Fionę i o niedawnej walce między nim a jego ojcem Vincentem.
Lew opowiadając swojemu nowemu przyjacielowi o wszystkim co ostatnio zaszło, nie był specjalnie zadowolony z tego co dotychczas robił. I nie było w tym w sumie nic dziwnego, ponieważ zdążył on już trochę narozrabiać.
- Nie wierzę. Nie mogę uwierzyć w to, że wszystko co robiłem nie miało i tak najmniejszego sensu. Myślałem, że wszystko już stracone, że zemsta to jedyne słuszne rozwiązanie. A tu nagle dowiaduję się, że Livaah jednak żyje! Co ja zrobiłem?! – Wyżalał się Yan.
- Cóż wiem co teraz czujesz, też przez to przechodziłem. Zresztą puki co nikomu z twojej łapy nie stała się krzywda, więc możesz jeszcze to naprawić! – Odrzekł Lucky starając się podnieść nieco na duchu Yana.
Wtedy Yan wstał i usiadłszy oświadczył ze spuszczoną w geście pokory głową.
- Tak wiem. Muszę natychmiast iść przeprosić swojego ojca i matkę. W końcu należy im się to z mojej strony!
- Słusznie, ale jeszcze nie teraz! – Oświadczył krótko Lucky.
Zaś Yan doznał nie lada zdziwienia.
- Co. A-Ale jak to? Przecież mówiłeś…!
- Tak, wiem co mówiłem. Ale skoro już jesteśmy obok granic Lwiej ziemi, to może skorzystajmy z tej okazji i wybierzmy się jednak po Kim? Przy odrobinie szczęścia póki jest jeszcze osłabiona złapiemy ją, zaprowadzimy na Lwią skałę i z udziałem wszystkich zaprzyjaźnionych stad i lwich klanów osądzimy. Wymierzywszy jej także odpowiednią karę. Pamiętaj że oprócz Liv, innym stadom także jest coś winna!
W tym momencie, Yan stał jak wryty, niemal jakby nagle zobaczył ducha. Był bowiem oszołomiony tym co usłyszał.
Po chwili jednak, otrzeźwiał zapytując, wciąż jakby zdezorientowany.
- A le zaraz, jak to „my”? To znaczy…!
- Owszem pomogę ci w tym. Poza tym wiedz, że sprawiedliwość to coś innego niż zemsta. Przez Kim, jak sam dobrze wiesz, oberwało się nie tylko Livaah. Skrzywdziła już wiele innych lwów. Niektóre prawdopodobnie także z obcych stad, a ostatnio jej ofiarami padli inni nasi przyjaciele i znajomi. Niektórym z nich dopisało szczęście, przez co udało im się przeżyć. Niektórzy niestety zginęli. Za nich wszystkich musimy schwytać tę przeklętą lamparcicę i sprawiedliwie ukarać. – W tej chwili, Yan był całkowicie zmieszany. Choć także i po części zadowolony faktem, że zyskał godnego sprzymierzeńca, pokazując mu także zupełnie nowy inny punkt widzenia tej sprawy. Wówczas Lucky dodał jeszcze, jakby na ocucenie przyjaciela z jego zamyślenia. – Choć, nie mamy dużo czasu. Musimy wyruszyć puki można ją jeszcze schwytać. Z tego co zauważyłem odnoszę wrażenie, że wpadłeś już na jej trop!
- Można by tak powiedzieć […] To znaczy, wyczuwam jej bardzo słabą magiczna aurę. Ale wiem o tym, że jest gdzieś na nieznanych ziemiach. Właśnie tam zmierzałem! – Oświadczył Yan, Lucky okazał wtedy nieco pewniejszy wyraz twarzy, po czym także lekko uśmiechnąwszy się nieco żartobliwie odparł.
- No to pysznie. Chodźmy więc! Chyba że wolisz tu siedzieć?
Wtedy Yan odrzekł mu, przez chwilę również z cwaniackim uśmiechem.
- Pomarz sobie! – Po chwili jednak wstając z miejsca, już z poważniejszą miną, dodał. – Ale kiedy będzie po sprawie, będę musiał odszukać mojego ojca i go przeprosić. Podobnie również i moją matkę. Niepotrzebnie napędziłem jej wtedy takiego stracha. No i Liv, ona jest dla mnie wszystkim. Ech wprawdzie Alex i Kenzi, z tego co mówiłeś pewnie wyruszyli już po lek dla niej, ale i tak w tej sytuacji pewnie do nich później będę chciał dołączyć. Dzięki!
- Nie dziękuj. Podziękujesz mi później, jak już dorwiemy Kim. A teraz chodźmy już! – Odparł Lucky, po czym obaj odeszli od drzewa, kierując się poza granice Lwiej ziemi.
Przeszedłszy już tak jakiś kawałek drogi, Lucky zatrzymał się nagle usłyszawszy coś w pobliskich wysokich trawach.
- Czekaj Yan. Coś jest nie tak!
- Tak, ja też to słyszałem!
Wtedy magiczny lew używając swoich zdolności, sprawdzał co może kryć się w wysokiej trawie. Zaś jego przyjaciel przygotował się do nagłego ataku.
Yan wypatrzywszy jakąś niemagiczną lwicę ukrytą w zaroślach, użył swojej magii unieruchamiając ją lekko, za to Lucky z rykiem skoczył na swoją przeciwniczkę.
Po drobnej szamotaninie i porykiwaniach jakie miały wtedy miejsce, nieoczekiwanie z obu stron padły słowa wzajemnego zdziwienia.
- Krzywinka. To ty?
- Lucky?
W tej też chwili ustała między nimi także walka, a odsunąwszy się odrobinę popatrzyli po sobie jakby z niedowierzaniem. W międzyczasie dobiegł do nich także Yan, który przez moment nie miał pojęcia o co chodzi.
Po dłuższej chwili wyjaśnień, gdy wszystko już między nimi było jasne, lwica wtenczas odrzekła.
- Cóż, wybaczcie mi proszę Lucky, za to żę tak się do was podkradałam. Przez tą wysoką trawę w pierwszej chwili nie rozpoznałam ciebie i Yana. Nie byłam pewna kim byliście, więc nie chciałam ryzykować i podchodzić za blisko!
- Nic nie szkodzi Krzywinko, postąpiłaś bardzo rozsądnie. Gdybym był na twoim miejscu, pewnie zrobiłbym podobnie! – Odparł jej Lucky. Po czym dodał z zabawną miną. – Choć jednak niestety zabrakło ci przy tym skradaniu się odrobiny finezji!
Mówiąc to, młody lew wraz ze swoim przyjacielem zaśmiał się lekko pod nosem.
Zaś Krzywinka będąc nieco obruszona tą drobną uwagą, postanowiła odgryźć się lekko na nim odparłszy z sarkazmem.
- Haha i mówi to ten lew, który jakby całkiem niedawno ruszył samotnie na całe stado, myśląc że sam da sobie radę. Phi też mi mądrość!
Po tych słowach młodego lwa jakby zupełnie zatkało, po chwili gdy usłyszał śmiejącego się pod nosem Yana, okazał on lekki grymas irytacji przy okazji teatralnie przewracając oczami.
Po tym zabawnym akcencie, ich rozmowa jednak nabrała już nieco poważniejszej wagi. – A wracając do tej Kim! Wy naprawdę chcecie ją ścigać?
- Tak, teraz póki jest jeszcze słaba mamy szansę ją schwytać i osądzić na Lwiej skale! – Odparł jej Lucky.
- Zostanie surowo ukarana za to, co zrobiła nam wszystkim. Również za Livaah i jej obecny stan! – Dodał też Yan, z wyraźną złością w głosie.
Wtedy po dłuższej chwili milczenia, Krzywinka oświadczyła wówczas.
- Nie jestem przekonana czy to dobry pomysł. Ale skoro już tak postanowiliście, to idę z wami! – Mówiąc to starsza od nich lwica sprawiła, że oba młode lwy przez to były mocno zszokowane. Oczekując drobnego kazania z jej strony, raczej nie spodziewali się tego, iż zyskają kolejnego sprzymierzeńca do tej wyprawy. A zwłaszcza Yan.
- Ale to bardzo niebezpieczne! Czy jesteś tego pewna? – Zapytał ją Lucky. Ta zaś odparła mu znów z lekko naburmuszoną miną.
- Pamiętaj, że jestem dorosłą lwicą i to starszą od was obu. Ktoś musi was mieć na oku i ubezpieczać. Jako wasza przyjaciółka rodziny jestem to nadal winna twojemu ojcu i matce Lucky. Ech poza wszystkim doszłam też do wniosku, że ciężkie jest samotne życie lwicy bez stada na sawannie. Przyda mi się więc jakaś mała odmiana! – Powiedziała z nieco już optymistycznym wyrazem na twarzy, nic już więcej nie dodając. Podobnie zresztą jak Yan i Lucky.
Nagle jednak magiczny lew, ku zdziwieniu swoich przyjaciół zamknął oczy, robiąc też przy tym niewielki grymas. Po chwili jednak otworzył je mówiąc im.
- To Kim, wyczuwam jej mroczną aurę. Jest niedaleko stąd w jakiejś jaskini! – Mówiąc to wstał z miejsca, przechodząc do przodu kilka kroków. Zaś Lucky zapytał.
- Jest z nią ten zdrajca Riveil?
- Nie. Ale wyczuwam, że jest nią jakaś inna lamparcica. Prawdopodobnie to ktoś z jej rodziny, ale tamta raczej nie posiada magicznych mocy!
- W takim razie ja się nią zajmę. Wy bierzcie Kim! – Oznajmiła im dosadnie Krzywinka.
Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami, po czym całą trójką ruszyli wspólnie. By schwytać swojego najgorszego wroga, jakim w tym momencie bez wątpienia była zła lamparcica.
- Tymczasem na ziemiach stada Naszej lwiej paczki. -
W międzyczasie nieco dalej, we wspomnianej przez Yana jaskini okazuje się, że Kim zdołała się nieco już podkurować oraz, że w niewielkim stopniu także częściowo naprawiła swoją magiczną laskę odzyskawszy tym samym część utraconej wcześniej mocy.
Jednak analogicznie w przeciwieństwie do niej, jej siostra Lim znacząco w tej chwili posmutniała, spoglądając też z ukosa na swoją magiczna laskę, złamaną zresztą na pół.
Kim widząc tą sytuację podchodzi do swojej siostry, a przytuliwszy się do niej mówi jej.
- Nie łam się moja droga siostro. Niedługo jak naprawimy również twoją laskę odzyskasz i swoją moc nie martw się, pomogę ci. Nie zapominaj, ze w tym momencie jedynie ty jesteś dla mnie największym wsparciem i najbliższą odnalezioną rodziną!
- No i wzajemnie siostrzyczko! – Odparła Lim, przytulona do swojej siostry.
- Zobaczysz, jeszcze nam za wszystko zapłacą. Cierpliwości!
Na wydźwięk tych słów, obydwie złe siostry złowieszczo się przy tym uśmiechnęły, uśmiech ten z kolej był bardzo podobny jak u Skazy i Ziry.
Radość z tej pociechy nie trwała jednak długo. Chwilę później na horyzoncie bowiem szykowały się dla nich kłopoty.
- Co? Nie to niemożliwe, nie może być. Jak mogli mnie tu znaleźć?!
Wycedziła nagle Kim, wyrwana jakby z chwilowego zamyślenia.
- Co się stało siostro? – Spytała Lim.
Wówczas jej siostra poczęła tłumaczyć, że z pomocą części dopiero co odzyskanej mocy, wyczuwa czyjąś bardzo silną aurę i że ten ktoś za nią zdaje się też nie przepadać. – To co robimy Kim?
- Bez obawy Lim moja droga siostrzyczko. Spróbuję przywołać Riveila! – Oświadczyła teraz spokojnie Kim, próbując też wówczas kilkakrotnie za pomocą zaklęcia telepatycznego wzywać pomocy złego lwa.
Gdy ten wreszcie pojawia się nagle na środku groty, lamparcica wtedy dopytuje się go krótko i dosadnie. – Gdzieś ty tyle był Riveil? Nawoływałam cię kilka razy!
- Wybacz moja droga, ale miałem pewną sprawę na głowie…!
- Dobra dość już, nie mamy teraz czasu na tłumaczenia. Przenieś mnie i Lim jak najdalej stąd. Sama jestem jeszcze zbyt słaba żeby się teleportować, a co dopiero kogoś jeszcze ze sobą!
Riveil w tym momencie tylko skinął jej głową.
Zaś obie siostry, poczęły pakować ze sobą tylko jedynie to co najpotrzebniejsze. Lim zabrała ze sobą także fragmenty swojej zniszczonej laski.
Po chwili, gdy stoją już na zewnątrz przed wejściem do groty, nagle przed nimi widać już Yana i jego niemagicznych towarzyszy.
Ten również dostrzega Kim, jakby na wyciągnięcie łapy. Jednak wtedy młody lew, znów ma przed oczami widok swojej ukochanej, przez co ponownie traci on panowanie nad sobą.
Także Lucky’iemu i Krzywince nie udaje się go w porę zatrzymać. Yan mimo obietnicy jaką wcześniej złożył, nie mogąc się powstrzymać biegnie teraz jak oszalały w stronę Kim, posyłając przy okazji w jej stronę bardzo potężny promień energii.
Ta jednak wtenczas znika z Lim i Riveilem, śmiejąc się też wcześniej razem ze swoją siostrą.
Gdy już zniknęli, promień trafia w ściany jaskini, a ona zawala się niemal w całości.
Część powstałych także po tej eksplozji odłamków skalnych, szybowało w tej chwili w powietrzu.. Okazało się, że jeden z takich fragmentów zmierzał właśnie ku, stojącej na jego drodze lotu Krzywince.
Przed niebezpieczeństwem uratował ją jednak Lucky. Lew w porę dostrzegłszy nadlatujący kawałek skały, skoczył w kierunku lwicy odpychając ją na bok. Sam zaś również podobnie jak ona przeturlał się po ziemi, lądując zaraz obok niej.
Po całym zajściu jakie spowodował Yan w okolicy unosiło się mnóstwo kurzu, który także podrażniał lwu oczy i drogi oddechowe. Gdy pył opadł a magiczny lew przestał pokaszliwać i otworzył oczy, wówczas doznał przerażenia widokiem najpierw leżących, a później z trudem podnoszących się z ziemi przyjaciół.
- O nie! Co ja zrobiłem?! Lucky, Krzywinko !!! – Krzyknął przerażony po czym zaczął biec w ich kierunku.
W międzyczasie ci próbując stanąć znów na łapach, nagle w dość zupełnie przypadkowy sposób spojrzeli sobie w oczy. Choć trwało to tylko przez bardzo krótką chwilę to oboje mieli wrażenie, jakby trwało to nieco dłużej.
- Nic ci się nie stało? – Spytał lekko zakłopotany Lucky, nadal patrząc na lwicę.
- Dziękuję! – Odpowiedziała krótko Krzywinka jeszcze odrobinę będąc w szoku, momentalnie również wtuliwszy się też w bujną grzywę młodego lwa. On sam zaś poczuł w sobie coś niezwykłego i dziwnego. Jednak bardzo cieszył się z faktu iż Krzywince nic złego się nie stało, przez co także i on przytulił się do niej, uspokajając też tym samym nieco jeszcze wstrząśnięta lwicę.
Wtedy także dobiegł do nich Yan, będąc też mocno zaniepokojony tym co się stało.
- Czy nic wam się nie stało? Bardzo was za to przepraszam. Nie wiem jak to się stało, ja straciłem nad sobą kontrolę i…! – Tłumaczył się zaniepokojony lew.
- W porządku Yan, nic nam nie jest. Wybaczamy ci, mimo iż było to dość lekkomyślne. Z drugiej jednak strony powinniśmy byli się liczyć z takim ryzykiem i poniekąd nasza nieuwaga do tego doprowadziła. Poza tym mimo swoich zdolności nie mogłeś przewidzieć tego, że nagle zjawi się tu Riveil! – Mówił Lucky, pocieszając swojego przyjaciela. – Naprawdę przykro mi, że nasza misja się nie powiodła!
W tym momencie Yan opuścił głowę, mówiąc.
- Nie musi wam być przykro. To mnie powinno być przykro za to, że naraziłem was oboje na niebezpieczeństwo. Tak naprawdę to powinienem wam podziękować za waszą pomoc, to ja zawiodłem i jeszcze złamałem dane wam słowo. A było tak blisko by ją złapać, no i Livaah[...]Ech! – Westchnął zirytowanym głosem Yan, po czym zacisnąwszy kły i ze złości wbijając pazury w suchą ziemię ryknął, krzycząc. – DOPADNĘ CIĘ KIM. NIEDŁUGO SŁYSZYSZ, DOPADNĘ. ZA WSZYSTKICH[...] za Liv, za Liv[...]!!!
Lew wykrzyczawszy groźby pod adresem złej lamparcicy, na końcu jednak załamał się wspominając o swej ukochanej.
Jego niemagiczni lwi przyjaciele widząc to, bardzo mu współczuli a zwłaszcza Lucky. Jedynie on wiedział dobrze przez co przechodzi teraz jego przyjaciel.
Autorzy: Kenzi i Kovu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz