17.02.2015

[S2] - Rozdział 4 - Wyrocznia

W czasie gdy Alex rozmawiał z babcią Kenzi, lew Vincent przebywał u Goyi – wyroczni stada, a także przyjaciółki Freyi i Hordiego. Jego wizyta tam nie dotyczyła bezpośrednio celu owej wyprawy ratowniczej Livaah, ale jego syna, Yana. Odkąd wyruszył w podróż z zemsty do lamparcicy Kim, nie mogło wyniknąć z tego nic dobrego.
Goya była szarą, niepozornego wyglądu lwicą, jednak jej oczy były barwy jasnego błękitu, zaś obok jej ciała unosiła się podobnej barwy mgiełka, do złudzenia przypominało to jakby lewitowanie lwicy. Podczas rozmowy z lwem, stróżem, między jej łapami znajdowała się błyszcząca kula, która emanowała jasnym blaskiem i zmieniała kolory pod wpływem różnych wizji. Zaniepokojona lwica mówiła coraz to szybszym tonem, zaś koloryt kuli stawał się coraz ciemniejszy…
- Sam widzisz Vincencie – lwica wskazała na kulę – jest coraz gorzej. Obawiam się, że musisz go znaleźć jeszcze teraz, bo później może być już za późno.
- Zdaję sobie sprawę z tego zagrożenia, nie sądziłem, że Yan oddziedziczył jakiś talent magiczny po mnie, bo gdy osiągnął odpowiedni wiek, nie wykazywał żadnych oznak wskazujących na to – rozsądnie odpowiedział czarnogrzywy samiec.
- Ale w tej niecodziennej sytuacji, jednak się ujawnił. Jestem zdania, że trzeba związać jego moc a Ty jako jeden z najlepszych strażników wiesz doskonale co może się stać, bez odpowiedniej kontroli mocy, widziałeś ile pracy Hordi musiał włożyć w nauki kontroli w stadzie.
- Kiedy On może mieć wybór! Może zdecydować czy będzie używał białej magii.
- Jest ogarnięty mściwością i zemstą, myślisz, że posłucha Ciebie? Vincencie nie jest ważne, że to Twój syn, pomyśl ile zła może wywołać niewinnym istotom wokół, zanim znajdzie, jeśli faktycznie znajdzie tą lamparcicę!
- Wezmę dwoje lwów i znajdziemy go – powiedział zrezygnowany lew, lecz dodał z błyskiem w oku – jednak spróbuję go nastawić na dobrą magię, tylko jeśli nie podda się temu, będzie walczyć to zwiążę jego moc na zawsze. – po tych słowach zielono-czarny lew opuścił grotę.
A szara lwica powiodła wzrokiem za nim dodając w myślach I obyś się nie rozczarował, jeśli Yan ma moc tylko dzięki czarnej magii, jednak drogi przeznaczenia są różne dla każdego z nas…
* * *
Freya tłumaczyła właśnie moc jej męża, gdy Marco i Kenzi wrócili najedzeni. Rubinowy czuł się jakoś niezręcznie koło Marco, czuł niepokój i ukłucie zazdrości, że ten lew poświęca tyle czasu Kenzi a co gorsza ona chętnie na to przystaje. Fakt, przyjaźnili się i nic po za tym nie było więcej, oprócz kilku sytuacji, jednak lew czuł taką sympatię do fioletowej i myślał, że ona też coś więcej czuje do niego. Czyżby się pomylił? Może nie był dla niej tak atrakcyjny, jak ten „boski” i szybki lew, szarmancki, radosny, pewny siebie i magiczny w pełnym tego słowa znaczeniu. A on? Nawet król stada go wyrzucił. Nie pasował do otoczenia i tylko dla Kenzi podjął się tej wyprawy. Ale Vincent też mógłby go uprzedzić o zwyczajach stada, przecież żył tu, znał ich! Freya powiedziała, że jej mąż jest trenerem kontroli mocy, dzięki temu młode lwy są od razu szkolone aby dobrze korzystały ze swych talentów. I dlatego też, doskonale lew ten wyczuwa kto jest magiczny a kto nie. Niekiedy król wie jaki dokładnie jest kierunek umacniania mocy.

Kenzi nalegała na pójście do Goyi, lecz Freya znów ją zbyła. Ogólnie wspomniała, że wyrocznia miała ważną rozmowę z członkiem stada i nie może z nikim porozmawiać. Freya chciała za to zobaczyć, co potrafi jej wnuczka. Jakie talenty w niej drzemią. Jednak i Kenzi była uparta i obwieściła, że jak jutro porozmawia z wyrocznią to i swoją moc będzie mogła pokazać. I choć brzmiało to trochę jak szantaż, starsza lwica nic nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła. Ach upartość i dążenie do własnych celów, to cecha tak bardzo znana w damskiej linii pokolenia stada.

Zostało zatem postanowione aby nazajutrz Kenzi i Alex udali się do Goyi, zasięgnąć rady co dalej z ich misją ratunkową. A także fioletowa chciała zapytać o dziadka Hordiego i jego napady gniewu. Zaś jej przyjaciel o swoje wątpliwości dotyczące braku mocy.

Vincent zaś zabrał swoich dwóch zaufanych strażników, uprzedził o wyprawie króla i wyruszyli w podróż…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga